Page 31 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 31

Profesor potwierdził:
                – Tak, serce pracuje całkiem dobrze.
                – Ile ona ma lat? – zapytał drugi student.
                Pielęgniarka popatrzyła w kartę choroby i wzruszyła ramionami. Zwróciła się
             ku doktorowi Vanderhaeghe:
                – Doktorze, ile lat ma twoja pacjentka?
                – Moja pacjentka? – Wysoki młodzieniec spojrzał zdumiony na Miriam i gdy
             inni skierowali się ku wyjściu, pochylił się nad pryczą i wpatrywał w twarz chorej,
             jakby chciał ją obejrzeć z bliska swoimi niedowidzącymi oczyma.
                – Wygląda na czternaście – zauważył ktoś w pobliżu drzwi.
                – Między dwadzieścia a czterdzieści. To przybliżony wiek ich wszystkich –
             rzucił ironicznie profesor i jako pierwszy opuścił pokój, krocząc na czele swojej
             grupki.
                Doktor Vanderhaeghe dalej stał pochylony nad pryczą Miriam. Pielęgniarka
             wróciła po niego i pociągnęła za rękaw białego fartucha.
                – Jaki będzie twój koniec, Vanderhaeghe? – złościła się na niego jak troskli-
             wa matka. – Nie dość, że twoje raporty chorobowe są straszne, to jeszcze nie
             rozpoznajesz własnych pacjentek.
                – Oczywiście, że rozpoznaję. Nie zorientowałem się, w którym pokoju jesteśmy.
             Wszystkie są tak do siebie podobne. Nocą lepiej je rozpoznaję… po halucynacjach.
                – Tak, stajesz się regularnym lunatykiem. Chodź już!
                Chwycił ją za rękę.
                – Powiedz mi najpierw… czy coś znalazłaś w mojej sprawie.
                – W jakiej sprawie?
                – Wiesz, o czym myślę.
                – Nie ma czego szukać. Chodź! – Pociągnęła go za sobą.
                Pozwolił prowadzić się przez korytarz.
                – Piękne dzięki za dodanie otuchy, litościwa siostro – mruknął ironicznie.
                Zatrzymała się i podniosła głowę w jego kierunku.
                – Czego chcesz? Abym ci tak po prostu dodawała otuchy? Chcesz karmić
             się fałszywą nadzieją? Mówiłeś, że ile lat miała twoja matka?
                – Czterdzieści dziewięć, kiedy ją aresztowano. Ale wyglądała o wiele młodziej.
                – Właśnie dlatego mówię, że jesteś szalony. Ile czterdziestodziewięciolatek tu
             zebraliśmy, Vanderhaeghe? Ani jednej! Słyszysz, co do ciebie mówię? Ani jednej!
             Ta tam – zwróciła głowę w kierunku pokoju Miriam – nie ma jeszcze trzydziestu
             lat. Uwierz mi. A im prędzej pogodzisz się z prawdą, tym lepiej dla ciebie.
                Zostawił ją i pobiegł za grupą i profesorem, którzy właśnie wchodzili do są-
             siedniego pomieszczenia. Gdy zajęli miejsca dokoła pryczy z chorą, którą zaczął
             badać profesor, doktor Vanderhaeghe ponownie przysunął się do pielęgniarki
             i szepnął jej do ucha:
                – Chora, którą widzieliśmy w tamtym pokoju… Teraz dobrze ją sobie przypo-
             minam. Intryguje mnie słowami, które wymawia nocą w gorączce.         29
   26   27   28   29   30   31   32   33   34   35   36