Page 27 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 27

– Zostawiła nożyczki i koc, wstała i wcisnęła kartkę w dłonie Miriam.
                Miriam patrzyła na papier. Widziała na nim jakieś znaki, słowa. Czytała je
             i niczego nie pojmowała.
                – Ani słowem nie wspomina o naszych mężczyznach – usłyszała głos Malki.
                Miriam zrobiło się gorąco, zapłonęły jej oczy, zapłonął umysł. Serce biło niczym
             tysiąc młotów. Wsunęła brązowy świstek papieru pod poduszkę, aby przeczytać
             go ponownie, kiedy tylko przejrzy na oczy.
                – Nie rozumiem, dlaczego wciąż mam gorączkę – mruknęła, jakby się uspra-
             wiedliwiając przed Balcią i Malką.
                – A co tu rozumieć? – usłyszała odpowiedź Malki. – Jak można było wyjść
             cało i zdrowo z gniazda żmij?
                Miriam ujrzała się w gnieździe żmij. Wdrapywała się na jego ściany, zsuwała się
             wraz ze szlamem, po czym znów pięła się w górę, próbując uciec. Tam, za ciem-
             nymi ścianami nocy, leżała kraina, którą miała zamiar zdradzić, zaludniona tymi,
             których wspomnienie coraz bardziej oplatało się wokół jej pamięci i wczepiało w jej
             istnienie. Ściany gniazda żmij rozbrzmiewały ich śmiechem i płaczem, dudniły ich
             pragnieniami i żalem. Wyły w niej tysięcznym echem. Głosami dybuków .
                                                                        21

                „Abraszo – odpowiedziała w myślach na jego liścik – kochany Abraszo… żyj…
             żyj…. I przybądź, pomóż mi odnaleźć moje ręce i nogi. Gdzie jestem? Jak mogę
             wyruszyć w drogę?”.
                „Na czworakach… i sama” – dosłyszała jego odpowiedź.

                Ciemność i samotność musiały zamienić się w światło pośród nocy, która ją
             otaczała, w kompas towarzyszący jej w poszukiwaniach. I tak w szafach wspomnień
             odnalazła najpiękniejszą sukienkę, którą odziedziczyła po siostrze Wierce, i którą
             nosiła w dniu jej urodzin. I uczepiła się rękami dwóch sznurków z różnokolorowymi
             balonami, które kupował ojciec, spacerując z Wierką i z nią, gdy tylko nauczyła
             się chodzić, czy też kiedy nauczy się chodzić, aby otuliła ją ta suknia, a balony
             uskrzydliły i pomogły przepłynąć nad murami, które stały jej na drodze; aby drżały
             wraz z jej ciałem i tęsknotą do tych światów, w których nigdy nie mieszkała, a które
             przecież były jej domem, ponieważ gdzieś w nich krył się jej początek. Może tam
             narodzi się na nowo i spotka się z rodzicami .
                                                 22


             21   Dybuk (hebr.) – w żydowskim folklorze dusza zmarłego, która po śmierci nie może zaznać spo-
                czynku i wstępuje w ciało osoby żyjącej, demon.
             22   „Cztery tygodnie gorączka wrzała w mojej krwi, rozpalała oczy i przyćmiewała umysł. Tyfus igrał
                z moim ciałem i duszą. Z brzegu otchłani wyszli mi naprzeciw moi bliscy, mówili do mnie dawno
                wypowiedziane słowa. Uśmiechali się dawnymi uśmiechami i zmagali się z moim ciałem… Prze-
                sunęłam się do ściany przy moim łóżku szpitalnym, aby zrobić miejsce dla tych wszystkich osób”
                – pisała Rosenfarb w swoim dzienniku 13 czerwca 1945 r. Zob. Ch. Rosenfarb, Dni..., op.cit., s. 580.  25
   22   23   24   25   26   27   28   29   30   31   32