Page 307 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 307
– A sąsiedzi? Czy nie skarżyli się pani nigdy?
– Na co? Ich dzieci przychodzą do nas, a moje dzieci chodzą do nich.
– Chodzi mi o to, czy nie skarżyli się na Miriamkę, że na przykład wzięła coś,
co nie należy do niej.
– Moja Miriam? Chce pani powiedzieć, że moja córka jest złodziejką? – Plecy
Binele sztywnieją i wygląda, jakby trafił ją grom z jasnego nieba.
Nauczycielka usiłuje zachować pedagogiczny ton.
– Niech się pani uspokoi, pani Polin. Zdarza się, że dzieci mają trudności
z rozróżnianiem między „moje” a „twoje”. Trzeba im to wyjaśnić i najlepszym do
tego miejscem jest dom.
– Chce pani powiedzieć, że wychowuję moje dzieci na złodziei! – Binele traci
panowanie nad sobą. Jest roztrzęsiona, rozdrażniona i rozjuszona. Krew zaczyna
się w niej gotować. Zrywa się na równe nogi, przeszywa nauczycielkę gniewnym
spojrzeniem i potrząsając ostrzegawczo palcem przed jej twarzą, krzyczy: – Niech
pani się lepiej ugryzie w język! Mieszkam wprawdzie na Bałutach, ale moje dzieci
nie mają nic wspólnego z bałucką hołotą! Niech pani sobie to dobrze zapamięta!
Binele trzęsie się niczym zraniona lwica i krzyczy tak głośno, że inni rodzice,
zgromadzeni w różnych kątach sali gimnastycznej, wstają z ławek i rzucają zdu-
mione spojrzenia w jej stronę. Binele, mokra od łez i potu, wybiega z sali. Gniew
i ból niosą ją do domu jak na skrzydłach. Biegnie ulicami, jak gdyby wstąpił
w nią dybuk.
Jej dziecko wyrasta na złodzieja! Oto czego się doczekała! Na to były te zmar-
nowane dni i lata zniewolenia, znoju i poświęcania się! Uświadamia sobie, że
właściwie nie ma zielonego pojęcia, co takiego Miriam ukradła nauczycielce. Ale
czy to ważne? Zmusi Miriam, by jej to wyśpiewała. Z pewnością jeszcze nie śpi,
jeszcze czeka razem z Wierką na relację z wywiadówki. Już ona zda tej swojej
wyrodnej córce relację! Nawet jeśli Miriam już śpi, wywlecze ją z łóżka i da jej
taką lekcję, żeby raz na zawsze zapamiętała! Tak, zrobi to, chociaż martwi się
o nią, a nauczycielka zamiast poradzić coś na jej zgryzoty, wyskoczyła z takimi
impertynencjami! Tak, z tą nauczycielką porachuje się jeszcze osobno za za-
wstydzenie jej na oczach wszystkich rodziców! Co ona sobie myśli, że kim jest,
primadonną pseudointeligencji? Kto dał jej prawo do poniżania uczciwej matki?
Jak przyzwoita socjalistyczna nauczycielka może obrzucać takimi oszczerstwami
dom pracującej kobiety czy dziecko, które jest przecież wcieleniem niewinności,
nawet jeśli niechcący coś wzięło? Takie dziecko nie zasługuje przecież na to, by
oskarżono je o kradzież!
Rzeczywiście jeszcze nie śpię. Z gorączkową ciekawością czekam na powrót
mamy i jej relację z wywiadówki, leżąc razem z Wierką w niklowanym łóżku.
W międzyczasie zmagam się z przeczuciem ataku zazdrości o Wierkę, którego
z pewnością dostanę.
Binele wpada do mieszkania tak szybko, jak gdyby przyniosła ją tu gwałtowna
wichura i już stoi przy naszym łóżku. 305