Page 306 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 306

– Towarzyszko Polin – zaczyna rozmowę serdecznym tonem – jak pani
           wie,  najbardziej  odpowiednim  miejscem, w  którym dziecko  może na-
           uczyć się czegoś na temat miejsca jednostki w społeczeństwie, jest dom.
           Dlatego  chciałam zapytać o  naszą Miriamkę. To wspaniałe  dziecko, na-
           prawdę. Przyjemnością jest mieć ją w klasie. Chciałabym jednak zapy-
           tać,  czy  nie  zauważyła  pani  czasem  w  jej  zachowaniu  czegoś,  co  panią
           niepokoi?
             Twarz Binele zaczyna płonąć. Postanawia, że nadszedł właściwy moment,
           by odważnie zwierzyć się z tego, co leży jej na sercu. Ma nadzieję, że może na-
           uczycielka będzie mogła udzielić jej rady.
             – Tak – przyznaje – czasami zachowuje się… Jak mam to pani powiedzieć?
           Jak gdyby nie była całkiem normalnym dzieckiem.
             – Doprawdy? W jaki sposób? Może mi pani zaufać, towarzyszko Polin. Po-
           traktuję tę informację jako ściśle poufną. Wie pani przecież, jak bardzo lubię
           pani dzieci.
             – Tak, wiem. Dlatego… Może… Chciałam panią zapytać, czy może Miriam
           jest głucha na jedno ucho albo na oba? Czasami mogę mówić coś do niej sto
           razy, a ona nie słyszy. Nie żeby udawała, że nie słyszy. Wiem na pewno, że ona
           rzeczywiście nie słyszy, co do niej mówię. Pani sama powiedziała mi, że dzieci
           wołają na nią „Księżniczka Co-Co”.
             – I co jeszcze pani zauważyła, towarzyszko Polin?
             – Co jeszcze? Czy to nie dość, by spędzić matce sen z oczu?
             – Tak, ale czy nie zauważyła pani, przy jakich okazjach robi się taka rozko-
           jarzona?
             – Miriam nie robi się rozkojarzona. Ona mnie nie słyszy.
             – Rozumiem. Ale czy nie zauważyła pani na przykład, że czasami brakuje
           pani pieniędzy w portfelu, czy coś w tym rodzaju?
             Binele myśli, że nauczycielka pozwoliła sobie na kiepski żart.
             – Tak – mówi, uśmiechając się niepewnie. – To przydarza mi się nieraz, przy
           dzisiejszych wyśrubowanych cenach w sklepach. Ale moje dzieci nigdy tego nie
           odczuwają. – Orientuje się, że musi być inny powód, dla którego nauczycielka
           zadała jej to pytanie, marszczy czoło i pyta: – Dlaczego miałoby mi brakować
           pieniędzy w portfelu?
             – A czy Wierka zauważyła może, że czegoś jej brakuje? – wypytuje uparcie
           nauczycielka.
             Binele czuje się zdezorientowana.
             – Moja Wierka? Czy zauważyła, że czegoś jej brakuje? Oby inne dzieci miały
           to wszystko, co ma moja Wierka.
             – Chodzi mi o to, czy czasem nie brakuje jej czegoś z jej szkolnej teczki.
             Binele zaczyna się irytować i wzrusza ramionami.
             – Oczywiście. Miriam korzysta sobie czasami z ołówka lub gumki Wierki, czy
    304    czegoś innego. Biją się czasem z tego powodu, jak to dzieci…
   301   302   303   304   305   306   307   308   309   310   311