Page 287 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 287

– Pobiegnijmy do nas, panie Kac! – wołam, łapiąc go za rękę. – Moja mama
             ma smarowidło na ukąszenia owadów! – Trzymając się za ręce, zaczynamy biec
             w kierunku wsi. Nabieram śmiałości i proszę go: – Nie powie pan mojej mamie,
             że byłam sama w lesie, dobrze, panie Kac?
                – Broń Boże! – zapewnia mnie pan Kac grubym, chrapliwym głosem. – To
             nasza tajemnica. – Trzyma się za nos, który przyjmuje kształt ognistoczerwo-
             nego buraka. Wymawia się od pójścia razem ze mną do mojej mamy i biegnie
             do swojej chałupy.
                Zaraz po tej nieudanej sobocie nauczycielka Rubinow przekonuje chłopów,
             u których wynajmujemy pokoje, by pozwolili nam urządzić wieczór z ogniskiem
             na jednej z ich łąk. Zatrudnia ich też do tego, żeby razem z nami zbierali w lesie
             drewno. Taszcząc naręcze suchych gałęzi, mówię sobie: „To są martwe ramiona
             drzew. One już nic nie czują i nie będzie ich bolało, kiedy będą się palić”.
                Kiedy zapada noc, jeden z chłopów rozpala ogień. Matki z dziećmi siadają
             na ziemi wokół ogniska i zaczynają śpiewać: Arum dem fajer zingen mir li-
             der 223 . Czekamy, aż kartofle włożone między rozżarzone sęki upieką się i będą
             gotowe do zjedzenia. Tymczasem dzieci recytują poematy i Wierka należy do
             najważniejszych recytatorów. Stoi obok ogniska oświetlona językami ognia
             i jest jedyną, która ani razu nie zająkuje się podczas deklamowania. Nigdy nie
             zapomina wyuczonego tekstu, a jeśli nawet zdarzy się, że wyleci jej z pamięci
             jakieś słowo, zastępuje je tak przemyślnie innym, na poczekaniu przez nią
             wymyślonym, że cały wiersz wychodzi z jej ust tak gładko, jak gdyby czytała go
             z książki. Kiedy kończy, rozlegają się ogłuszające oklaski, a nauczycielka Rubi-
             now całuje ją w głowę. Ja osobiście jestem zdania, że takie wyróżnianie Wierki
             jest skandaliczne i niesprawiedliwe. Koniec końców ten wieczór przy ognisku
             został zorganizowany dla wszystkich i wszyscy po równo powinni móc czerpać
             z niego przyjemność.
                Kiedy ogień przestaje buchać i jarzy się jednostajnym płomieniem, mamy
             wyciągają z niego gorące kartofle, a dzieci z zapałem rzucają się w bój o nie. Nie
             mogąc wytrzymać parzenia skórki, przerzucamy kartofle z jednej ręki do drugiej,
             po czym z niecierpliwością obieramy je z łupiny. Zewsząd rozlegają się okrzyki:
             „Sól! Podaj mi sól! Kto wziął sól?”. Z otwartych, pełnych gorących kartofli ust
             kapie ślina. Oblizujemy gorące od jedzenia, słone wargi, wycieramy je rękawami
             i krzyczymy: „Jeszcze! Jeszcze!”.
                Kiedy wszystkie upieczone kartofle są już zjedzone, nauczycielka Rubinow
             zadziera głowę i wskazuje na gwiazdy, błyszczące na niebie niczym złote guziki
             na granatowej pelerynie spiętej srebrną broszą księżyca.



             223   (jid.) Wokół ognia śpiewamy pieśni – popularna piosenka żydowska ze zbiorów Michala Gelbarta
                (1889-1966), który był jednym z ważniejszych pieśniarzy i kolekcjonerów żydowskiej muzyki w XX
                wieku.                                                            285
   282   283   284   285   286   287   288   289   290   291   292