Page 285 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 285

*

                Parę tygodni później Jankew namawia nauczycielkę Rubinow, by przyjechała
             do Stefanowa i spędziła z nami parę dni. Koniec końców pani Rubinow zostaje
             u nas nie parę dni, lecz parę tygodni. Binele jest z tego bardzo dumna. Uważa
             za wielki zaszczyt, iż może gościć u siebie nauczycielkę swoich dzieci. Każdego
             popołudnia pani Rubinow idzie z dziećmi na spacer i nie muszę wcale prosić
             Wierki, by pozwoliła mi pójść razem nimi. Uważam panią Rubinow, która uczyła
             mnie w pierwszej klasie, za mojego osobistego gościa i dbam o to, żeby trzymała
             mnie za rękę podczas spacerów.
                Podczas jednego z takich spacerów zdarzyło się, że Malka Cederbojm odła-
             mała z krzaka dużą gałąź. Malka, podobnie jak jej bracia, Herszko i Gabi, jest
             wielkim łobuzem i bardzo lubi psuć i rozkładać rzeczy na części pierwsze, żeby
             dowiedzieć się, jak działają.
                Gdy nauczycielka Rubinow spostrzegła, co Malka zrobiła, zatrzymała się,
             przybrała surowy wyraz twarzy i powiedziała:
                – Czy wiesz, Malciu, że sprawiłaś wielki ból temu krzakowi? Ta gałąź, którą
             trzymasz w swojej ręce, była jego ramieniem. Każdy liść na gałęzi jest jak dłoń,
             za pomocą której przyjmuje on słońce i deszcz. Nas, ludzi, boli, kiedy wyrywa
             się nam choćby jeden paznokieć, wyobraź więc sobie, co odczuwa teraz ten
             krzak. Liściowi trzeba pozwolić samemu odpaść z gałęzi, kiedy inny liść jest
             gotów zająć jego miejsce. A na to, by drzewo mogło zastąpić jedną gałąź inną,
             potrzeba dużo czasu.
                To jest to! Teraz usłyszałam potwierdzenie tego, co wiem już od dawna. Drze-
             wa i krzewy odczuwają ból i dlatego mogą być wesołe lub smutne, szczęśliwe lub
             nieszczęśliwe, dokładnie jak ludzie. Może tata znał tę prawdę, kiedy sam był dziec-
             kiem, ale o niej zapomniał. Dorośli mają w zwyczaju zapominać o tym, co wiedzieli
             w dzieciństwie. Pani Rubinow nie zapomniała i dlatego jest taką dobrą nauczycielką.
                Im dalej spacerujemy, tym bardziej czuję się jak nowo narodzona. Obserwuję
             świat innymi oczami. Wszystko, co widzę wzdłuż drogi, otrzymuje nową twarz.
             Wszystko żyje, jest rozbudzone i wibruje uczuciami. Z mojego własnego serca
             promieniują we wszystkie strony uczucia, obejmując wszystko dookoła mnie i ja
             sama czuję się przez wszystko objęta. Cały świat jest niczym sala ozdobiona
             niezliczonymi kandelabrami, które zalewają wszystko, co żyje, swobodnie prze-
             pływającym światłem. I podobnie jak to światło nie jest do niczego przywiązane
             i nie jest niczym skrępowane, tak samo nic nie jest związane na stałe z ziemią.
             To tylko złudzenie. Odkryłam ten cudowny fakt już dawno temu w chwilach, kiedy
             poruszałam się z pewną szybkością. Odczuwam to też wtedy, kiedy puszczam
             się biegiem przez łąki Stefanowa.
                Szczególnie chętnie bawię się, skacząc wokół drzew w lesie, obserwując
             przy tym, jak ich pnie wirują wokół mnie, aż zaczyna mi się kręcić w głowie.
             Kiedy zmęczona i spocona przewracam się, by odpocząć, spoglądam w górę   283
   280   281   282   283   284   285   286   287   288   289   290