Page 270 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 270

współczesnego świata, wzbogaceni o umiejętność docenienia osiągnięć nauki
           i sztuki, mając przyswojone wszystkie umiejętności, których oni nie posiadają
           – my, dzieci, wyrośniemy na wielkich pisarzy, artystów, naukowców, wynalazców
           i innowatorów na wszystkich polach ludzkiej twórczości. W tym czasie nabędzie-
           my też wszelkie szlachetne przymioty osoby wysoce etycznej, która godna jest
           tworzyć podwaliny nowego społeczeństwa.
             Rodzice więc obchodzą się ze szkołą i z przedszkolem jak z jajkiem. Przeży-
           wają emocjonalnie wszystko, co rozgrywa się w szkolnych murach, i bardziej są
           związani z placówką niż same dzieci. Przywiązanie dzieci do szkoły przychodzi
           do głosu tylko w momentach krytycznych, na przykład, kiedy szkole grozi eks-
           misja lub gdy ktoś z zewnątrz ją krytykuje. Prawdziwe przywiązanie do szkoły
           odczuwa się dopiero lata późnej, dokładnie tak, jak odczuwa się prawdziwe
           przywiązanie do własnego domu dopiero po tym, gdy się go opuści. Miłość do
           szkoły rośnie wprost proporcjonalnie do liczby lat, jakie upłynęły, odkąd odeszło
           się od dzieciństwa i ze szkoły.
             Lecz jakby nie było, my, uczniowie szkoły Medema, świadomie lub nie,
           zgodnie z naszą wolą czy przeciw niej – wchłaniamy w siebie tę atmosferę, jaką
           nauczyciele tworzą w szkole, przyswajamy sobie marzenia, jakie rodzice snują
           dla nas. Głęboko w sercu każdy chłopiec czy każda dziewczynka dąży do stania
           się takim człowiekiem, jakim rodzice i nauczyciele chcą, żeby on czy ona się stali.
           I mimo że w szkole panuje atmosfera klubowa – dzieci nie noszą mundurków
           jak uczniowie szkół powszechnych; noszą podarte lub połatane spodnie czy
           spódniczki, biegają w połatanych lub przydeptanych butach – to w ten sposób,
           żartując i śmiejąc się, paplając i rozrabiając, przyswaja się jednak sporo wiedzy.
           Szacunek dla nauki i dla książek widać u nas gołym okiem. Ostatecznie jesteśmy
           przecież dziećmi Narodu Księgi.

                                           *

             Nauczycielka Rubinow, która uczy w pierwszej klasie, jest serdeczną, zawsze
           uśmiechniętą starszą kobietą. Podczas lekcji potrafi wziąć na kolana dziecko,
           które jest niepocieszone lub przysiąść na ławce obok takiego dziecka, a jak za
           sprawą czarów znikają łzy z dziecięcych oczu. Niespodziewanie może przerwać
           mechaniczne przepisywanie do zeszytu i razem z klasą oddać się zabawie, która
           wypędzi resztki ospałości z kończyn. Jest gawędziarką, z która tylko mój tata
           może się równać. My, dzieci, płaczemy i śmiejemy się razem z bohaterami jej
           opowieści i marzymy o nich w snach.
             Pani Rubinow czyni czary także ze mną. Lubię robić to, co ona lubi robić, bo
           co jej zachce się robić, chce się też mnie. Tak to jest. Staję się posłuszną, pilną
           dziewczynką, przede wszystkim dlatego, że bardzo kocham tę nauczycielkę; po
           drugie, dlatego że nauczycielka mnie też bardzo kocha; po trzecie, bo jestem
    268    pełna zaciekawienia wszystkimi tymi rzeczami, których się uczę; i po czwarte,
   265   266   267   268   269   270   271   272   273   274   275