Page 22 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 22
Gwar po tamtej stronie okna docierał do uszu dźwiękami oderwanych słów.
Na zewnątrz rozmawiały dziewczęta. W wyobraźni Miriam widziała przechodzący
tłum wyzwolonych kobiet. Kilka dni wcześniej była jedną z nich. Ledwo żywe, od
samego rana do późnego wieczora przechodziły pomiędzy barakami i ścieżką
z przodu, a nogi ich napędzane były niepokojem, energią, której pochodzenia nie
znał nawet sam Bóg. Aby się przekonać, że żyją i że naprawdę są wolne, szukały
potwierdzenia wprost na ziemi pod stopami. Aż nadszedł dzień, w którym ta
czy inna kobieta nie mogła się już podnieść z pryczy i, jak Miriam, przesuwała
wstanie z jednego dnia na drugi.
Więźniarki z obozu Hummel wykrzykiwały coś w kierunku Balci i Malki. Głowa
Miriam była jak owinięta grubymi bandażami, niczego nie rozumiała. Ale wówczas
straszliwy jęk Balci przeciął jej przytępiony umysł niczym nóż. Urwany krzyk.
Miriam natychmiast zrozumiała, że Niemcy wrócili! Zabiorą Balcię!
– Co się stało? Co się dzieje?– zerwała się z łóżka i usiadła.
Przez dłuższą chwilę było cicho. Straszliwie cicho. Potem usłyszała głos Malki:
– Hanka zmarła.
– Hanka? Jaka Hanka?
– Matka Sorki. Mówią, że Sorka ma tyfus mózgu i o niczym nie wie…
Czego Sorka nie wie? Jak Hanka mogła umrzeć, jeśli byłyśmy z nią do chwili
wyzwolenia? To znaczy, że śmierć wciąż się dzieje. A może wcale nie zostałyśmy
wyzwolone? A może opuściłyśmy Bergen-Belsen i przeniosłyśmy się do większe-
go obozu koncentracyjnego, który nazywa się „wolnym światem”? Człowiek XX
wieku bezprawnie posługuje się również językiem. Na przykład słowo „wolny”.
Czyż Niemcy nie ozdobili bramy w Auschwitz, imperium śmierci, napisem: „Arbeit
macht frei”? A racje głodowe, które otrzymują tak zwani ocalali, były niewiele
większe niż w obozie koncentracyjnym.
Być może Anglicy przybyli z zupełnie innej planety, na której nie istniała rasa
więźniów kacetników. Gdy tylko pojawili się w obozie, zalali baraki puszkami
tłustego mięsa, przez co setki więźniów zmarły… z sytości. Chyba Hanka była
jedną z nich. Balcia ostrzegała ją, aby nie jeść tych konserw, walczyła z nią jak
lwica; walczyła też z Miriam. Ale Hanka była zbyt głodna. Być może na głodowych
racjach, które Anglicy zaczęli później wydzielać, Hanka również by nie przeżyła.
Wraz z Hanką jej własna matka zniknęła jeszcze bardziej. Wszak obie były
sobie bliskie jak rodzina – o wiele bliższe niż jeszcze przed wojną ona, Miriam,
z Malką czy z Sorką. Wówczas one – matki, proletariuszki, towarzyszki ruchu –
lepiej znały sztukę przyjaźni niż te trzy młode podlotki. Czy naprawdę istnieje
tyfus mózgu? Trzeba zebrać siły i zapytać Malkę. Ale usta są zaklejone i nie da
się ich otworzyć.
I jakie to dziwne, że Balcia i Malka wciąż siedziały przy oknie, a ona, sama
Miriam, nie ruszyła się, nie pobiegła, by ratować Sorkę. W obozie były w piątkę
niczym jedno ciało, a granice wierności zbliżyły się do granic życia. Czy życie po
20 wyzwoleniu stało się cenniejsze, a przyjaźń – potaniała?