Page 250 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 250

Drzewa są to dziwne stwory. Rosną tak samo jak ludzie, lecz w przeciwień-
           stwie do ludzi nie mogą ruszyć się z miejsca, jakby jakaś czarodziejska ręka
           przywiązała je do ziemi korzeniami. Sądzę, że jeśli drzewa żyją naprawdę, muszą
           być nieszczęśliwe, że nie mogą się ruszyć, zwłaszcza w taki piękny wiosenny
           dzień. Oto widzę, jak kołyszą się z każdym wietrzykiem i rzucają odbicie promieni
           słońca, jak gdyby roniły złote łzy. Z porośniętymi liśćmi zielonymi gałęziami, jak
           z wyciągniętymi ramionami, wyglądają, jakby daremnie próbowały wyrwać się
           z czarów rzuconych przez jakiegoś czarodzieja.
             Żeby wyrazić moje współczucie dla świątecznie spacerujących, lecz nie-
           szczęśliwych drzew, kołyszę się razem z nimi. Następnie zaczynam energicznie
           hopsać wokół nich, na koniec odprawiam swego rodzaju taniec dookoła pni
           drzew. Wydaje mi się, jakby dzięki mojemu tańczeniu zdarzył się cud i drzewa,
           oswobodzone, tańczą ze mną w kole. I nie tylko drzewa, lecz także trawa wokół
           nich, ławki, żwirowe ścieżki, a nawet piasek na ziemi i kurz w powietrzu tańczą.
           Ja sama jestem czarodziejką. Pokonałam te czary, które trzymały cały świat
           przykuty do jednego miejsca. W głowie mi się kręci z radości z powodu mojego
           dokonania i padłszy pod drzewem, czekam, żeby gałęzie nad moją głową prze-
           stały mi wirować przed oczami.
             Idę z powrotem i siadam koło taty. Wierce udało się ostatecznie odwrócić
           uwagę taty od jego rozmówców i skoncentrować ją na niej. Zadaje mu genialne
           pytania. Ona jest genialna. Jest w stanie zapytać o wszystkie rzeczy, które ja
           też chcę wiedzieć, lecz nie wiem, jak zapytać. Wiedzieć, jak zadać pytanie, jest
           bardzo trudno, a ja w żaden sposób nie potrafię opanować tej umiejętności. Moje
           pytania mają w zwyczaju wychodzić inaczej, niż chciałabym je zadać. Dlatego
           odpowiedzi, jakie otrzymuję, jeśli mam szczęście uzyskać odpowiedź, też nigdy
           nie są takie, jakie chciałabym w zasadzie znać.
             Tata odpowiada Wierce swoim szeleszczącym, aksamitnym głosem. Jego
           odpowiedź rozrasta się w luźnie opowiadanie, które wymyśla z miejsca. Mało
           co rozumiem z tych opowiadań, które snuje w większości wokół agad 200 , jak na
           przykład opowieść o słońcu i księżycu, które z początku były tej samej wielko-
           ści i miały taką samą moc, lecz Bóg – w którego nasza rodzina nie wierzy, ale
           wierzą w niego ludzie religijni – ukarał grzeszny księżyc i uczynił go mniejszym
           i ciemniejszym niż słońce 201 . Jest to dosyć prosta historia i powinnam ją rozumieć,


           200   Agada, także hagada, haggada (hebr.) – pochodzi z tradycji rabinicznej egzegezy Biblii, rodzaj przy-
             powieści, opowiadania, zwykle zbudowanego na przykładzie historii biblijnych, w prosty sposób
             wyjaśniającego niekiedy skomplikowane treści.
           201   Jeden z midraszy opowiada, że kiedyś Słońce i Księżyc były takiej samej wielkości i świeciły rów-
             nie mocno, ale Księżyc skarżył się, że Niebo jest większe i piękniejsze niż Ziemia, a Ogień jest
             silny, ale woda może go ugasić, dlaczego więc on i Słońce są takie same? Bóg wysłuchał i spra-
             wił, że Słońce jest większe i świeci mocniej. Gdy Księżyc zrozumiał swój błąd, Bóg postanowił nie
    248      zostawiać go samego w ciemności i dodał mu gwiazdy.
   245   246   247   248   249   250   251   252   253   254   255