Page 203 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 203
– Oczywiście, obiecuję ci. – Wyciera sobie mokrą twarz i uśmiecha się do
niego promiennie. – Co tylko zechcesz, obiecuję ci, Mojszeńku kochaniutki. Oj,
gwałtu, co ja mam dzisiaj za dzień, co za szczęśliwy dzień!
Nie ma cierpliwości dłużej tu stać i idzie zawołać Jankewa. Po drodze do
domu obwieszcza mu dobrą nowinę o Cyporze i Mojszem Sokratesie, dodając
z nerwowym uśmiechem:
– Oj, miejmy nadzieję, że wyjdzie to na dobre, bo w przeciwnym razie nie
będę mogła sobie wybaczyć.
*
Towarzyszka Mania, nauczycielka z przedszkola, jest fizycznie silniejszą ko-
bietą, niż na to wygląda. Zdaje się, jakby jej siła hopsania dookoła i dokazywania
z dzieciarnią pochodziła z jakiejś duchowej siły w niej. Jest nieskończenie nie-
szczęśliwa, garbata i brzydka, lecz jej ciepłe, wielkie oczy promienieją dobrocią,
szlachetną serdecznością i radością życia, którymi zaraża dzieci – gdy sama
zarazi się od nich. Jest chodzącą życzliwością, ucieleśnieniem niewinności i nie-
skalanej miłości bliźniego – typ wręcz socjalistycznej świętej. Jest przez Boga
błogosławioną freblistką 165 , inteligentną, pełną wiedzy, tolerancyjną i postępo-
wą. Więcej ma zadowolenia z pracy niż ze swoich zarobków. Miesiącami musi
pracować bez wynagrodzenia. Podobnie jak w przypadku ojców i matek, a może
nawet bardziej niż dla nich, przedszkole stanowi dla niej lustro, w którym się
przegląda. Tu jest jej faktyczny dom. Tu jest jej święto w powszednie dni życia.
Tu znajduje cel i sens swojego istnienia na świecie.
Wierka jest ulubioną uczennicą nauczycielki Mani. A z nadejściem nowego roku
szkolnego, kiedy kończę cztery lata, ja też stają się jej podopieczną, lecz mniej lubianą.
Urodziny Wierki i moje wyprawia się w przedszkolu z wielką pompą, z kolorowymi
czapeczkami i brokatem, ze słodyczami – których ja nie tykam – i ze wszelkiego
rodzaju prezentami, bez większości których mogłabym się doskonale obejść.
Prawda jest taka, że tak samo mocno, jak moi rodzice i Wierka przedszkole
kochają, tak ja przedszkola nienawidzę. Jak ptak zamknięty w wygodnej, obszernej,
pięknie udekorowanej klatce, nudzę się tam śmiertelnie, a świat jest mi ciasny.
Sala zdaje mi się być ciaśniejsza od naszej izdebki na poddaszu z trzema wolnymi
deskami, nie mówiąc już o mieszkaniu cioci Racheli lub o strychu, gdzie sąsiadki
wieszają pranie do wyschnięcia, który dla mnie jest obszernym miejscem bez
granic. Zorganizowana zabawa i robienie tego, co nauczycielce Mani się zachce,
a nie tego, co chce się mnie, zatruwają mi życie.
165 Freblistka – zwolenniczka metody Froebla w pedagogice, której podstawą było wychowanie opie-
rające się na zabawowej i zajęciowej samodzielności i aktywności dziecięcej, angażujące głowę,
ręce i serce. W Polsce wychowawczynie przedszkolne nazywano też „freblankami”. 201