Page 206 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 206

– Oj, ty złodziejko mojego serca! Paskudo ty moja! – Następnie cmoka Wierkę
           w oba policzki.
             Mnie serce kołacze się w piersiach. Zapłakana, z bolesnymi skurczami żo-
           łądka, spuszczam głowę i proszę, żeby ziemia rozstąpiła się pode mną i żeby
           mnie pochłonęła. I tak stoję obok taty i domyślam się, że prawdopodobnie chce
           mu się zrobić taki sam „cymes”  z Wierką, jaki robi mama. Gdybym znała w tej
                                     166
           oto chwili szybką procedurę, jak samemu się zabić, zrobiłabym to. Lecz jeszcze
           jej nie znam. Co wiem, to to, że można zakończyć życie z pomocą kogoś innego,
           przez zamordowanie, jak ten mały szajgec ze szkoły został zamordowany. Dlatego
           postanawiam – kiedy tak oto stoję – ukarać mamę na dobre przez drastyczny
           akt, którego nie da się cofnąć, to znaczy przez jej zamordowanie. Postanawiam
           przy okazji zamordować także Wierkę, a z nią – tatę, bo mam poczucie, że w głębi
           serca trochę jeszcze trzyma ze mną, a całą resztą trzyma z Wierką.
             Binele kończy tę scenę praktycznym wnioskiem:
             – Jako że Wierka jest taką dobrą dziewczynką, zacznie już niedługo chodzić
           do właściwej szkoły!
             Chwytam się promyka nadziei: skończyć z dzieciństwem i zacząć chodzić
           do „właściwej” szkoły! Zapominam o zamiarze zamordowania rodziców i Wierki
           i występuję na koniec z publiczną deklaracją, jaką mama chce usłyszeć:
             – Jak będę chciała – wykrzykuję – to jeszcze będę lepszą dziewczynką jak
           Wierka i też będę paskudą! – Wiem, że u mamy dobra, ładna dziewczynka na-
           zywa się „paskuda”.
             – Ty nie jesteś paskudą! – Mama promienieje uradowana, odpłacając mi
           kulejącym komplementem. W tym właśnie wypadku chcę bardzo, żeby mama
           zgodziła się na moją paskudę. – Jesteś piękna jak złoto, taka jesteś – kontynu-
           uje Binele. – Tylko słuchać nie chcesz. I uciekasz z przedszkola, przysparzając
           zgryzot nam i nauczycielce Mani.
             – To kłamstwo – protestuję. – To mnie nauczycielka Mania przysparza zgryzot!
             – Nauczycielka Mania jest najlepszą nauczycielką na świecie! – Binele
           kręci głową i grozi palcem, robiąc ostatni wywód. – Pamiętaj, jeśli jeszcze raz
           uciekniesz z przedszkola, powiem nauczycielce Mani, żeby nikt nie biegł ciebie
           szukać. Zabłądzisz tak, że już nigdy nie odnajdziesz drogi do domu.
             Uciekanie z przedszkola z własnej woli, żeby ukarać mamę lub nauczycielkę Ma-
           nię, to jedna rzecz. Lecz zabłądzić i nie znaleźć drogi powrotnej do domu, kiedy nikt
           nie biegłby mnie szukać, to inna, bardzo straszna rzecz. Tamtej nocy, po tej scenie
           w domu, śni mi się koszmarny sen. Ubrana w białą nocną koszulinę wędruję sama
           jedna, zabłąkana w lunaparku, gdzie w sobotnie popołudnie, całkiem niedawno, byłam
           z rodzicami i z Wierką. Sama jedna wędruję w ciemnościach, między pustymi karuzelami



           166   Cymes – rodzaj słodkiego deseru, najczęściej z marchewki i jabłka oraz cukru i cynamonu, coś
    204      pysznego, przysmak. Tu w znaczeniu: pieszczota, coś miłego.
   201   202   203   204   205   206   207   208   209   210   211