Page 208 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 208

mnie i nie byli stale gotowi do bitki. Prócz tego są wstrętni i niezgrabni. Zmusza
           się ich, żeby mieli krótko obcięte włosy, i muszą chodzić do razury 168  częściej niż
           dziewczynki. A obcinanie włosów to największe nieszczęście, jakie przydarzyć
           się może dziecku, jeśli nie liczyć nieszczęścia polegającego na pójściu do kasy
           chorych – do lekarza lub do dentysty.
             Gdy wielki Gabi podnosi na mnie rękę, oddaję mu, bo mam pewność, że jestem
           tak samo silna jak on, mimo że on jest wyższy i silniejszy ode mnie i niedługo
           pójdzie do „właściwej” szkoły. Na moje szczęście mogę zachować pewność siebie
           dzięki nauczycielce Mani, która interweniuje natychmiast. Rozdziela nas i bierze
           Gabiego za rękę, a mnie za drugą.
             – Zaczynamy próbę orkiestry! – wykrzykuje.
             Taki rozwój wypadków jest mi bardzo na rękę, przede wszystkim dlatego, że jest
           to dowód, iż nauczycielka Mania nie wie jeszcze, że gołębie wyleciały z gołębnika
           i nigdy nie wrócą; po drugie, czas leci szybko i przyjemnie, kiedy wszystkie dzieci
           jako orkiestra wygrywają razem różne melodie na tamburynach, cymbałkach
           i fujarkach. Nauczycielka Mania każe dzieciom wyobrażać sobie, że są gołąbka-
           mi fruwającymi nie po klatce, tylko w powietrzu nad jakimś pięknym ogrodem.
           Usłyszawszy to, wpadam w taki zachwyt, że odrzucam moją fujarkę i zaczynam
           hopsać wokół dzieci, które grają na instrumentach – w swego rodzaju tańcu, który
           sprawia, że zapominam, iż jestem małą dziewczynką w klatce przedszkola, tylko
           widzę siebie jako swobodnego gołębia fruwającego po ogrodzie.
             Nauczycielka Mania łapie mnie za ramiona i powiada do mnie:
             – Gołąbek nie lata tak szybko i dziko, Miriamko. Pomału porusza skrzydeł-
           kami w górę i w dół.
             Mimo że jestem mniejsza od nauczycielki, patrzę na nią z góry, z pogardą.
           Co ona może wiedzieć o uczuciach gołąbka, który bardzo długo siedział w klatce
           i dopiero co wyleciał na wolność? Lecz ze zmartwienia z powodu tego psikusa,
           który zrobiłam na zewnątrz z gołębiami, nie chcę wdawać się z nią w polemikę.
           Jestem jej posłuszna i zaczynam powoli poruszać ramionami, jak stateczny
           gołąbek. Robię się tak znudzona tym jednostajnym rytmem, że całkowicie tracę
           zainteresowanie dla tej improwizacji. Tymczasem zainspirowane moim tańcem
           inne dzieci odrzucają instrumenty i zaczynają hopsać po całej sali. Zabawiam
           się podstawianiem nogi temu lub tamtemu. Oni mi oddają, szarpią mnie za
           włosy i śpiewają: Geler kanarik, arop fun marik, arajn in keler, arojs a geler ,
                                                                          169
           i płacząc, walą mnie piąstkami. Wybucham płaczem. To jest dramat: oni wszyscy
           przeciwko mnie jednej!
             Nauczycielka Mania postanawia natychmiast zapomnieć o próbie orkiestry i otwie-
           ra sesję sądu, podczas której moje antyspołeczne zachowanie zostaje podniesione


           168   Razura (daw.) ‒ zakład fryzjerski z golarnią.
    206    169   (jid.) Żółty kanarek, pojechał na jarmark, do piwnicy wleciał, żółty wyleciał – piosenka dziecięca.
   203   204   205   206   207   208   209   210   211   212   213