Page 193 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 193

prywatnych wywiadów z towarzyszami, którzy są jeszcze kawalerami i mogliby
             być odpowiednimi narzeczonymi do wyswatania z Cyporą. I tak to idzie, aż pew-
             nego wieczoru spotyka jak zwykle poetę Mojszego Sokratesa w Fidlerowskiej
             Muzie – i wtem przypomina sobie nagle, że kiedyś grał on na poły romantyczną
             rolę w życiu Cypory. Przychodzi jej do głowy, że byłby on może chętny odnowić
             znajomość, albo wręcz zmienić się w romantycznego kandydata. Postanawia
             wybadać tę oto możliwość i w ten sposób podejmuje swoją własną kampanię
             agitacji i propagandy.
                Powstrzymuje się przed omawianiem tej kwestii z Mojszem Sokratesem
             w miejscu takim jak cukiernia Fidlerów. W pewną sobotę, kiedy go tam nie
             spotyka, wybiera się szukać go w bałuckich knajpach, gdzie jest on częstym
             gościem. Spręża się i kieruje swoje kroki na Fajferówkę, którą tak dobrze zna
             z dawnych czasów i której zwykle unika jak zarazy. Zagląda do knajpy dorożkarzy,
             gdzie wie, że spędza on całe dnie, pisze w niej wiersze i łagodzi konflikty między
             bałuckimi twardzielami.
                Tam go rzeczywiście dostrzega dyrygującego za stołem. Siedzi z kwartą
             piwa obok łokcia. Jego ramię tworzy mur obronny wokół kartki papieru, któ-
             ra leży przed nim. Nie pisze, tylko przysłuchuje się dorożkarzom, którzy go
             otaczają i przemawiają gorączkowo do niego. Niższy od każdego z nich, Moj-
             sze Sokrates powinien wyglądać jak karzeł wśród olbrzymów. Lecz w czar-
             nej rubaszce, która jest jego stałym uniformem, ze szpiczastą bródką à la
             Trocki, która znowu weszła do mody wśród ludzi bohemy, i postawą człowie-
             ka, który zna swoją wartość, zdaje się przewyższać swoich barczystych
             rozmówców.
                Binele wchodzi do knajpy i kroczy prosto do stolika Mojszego So-
             kratesa. Gdy tylko jej oczy napotkają jego wzrok, wykrzykuje z udawanym
             entuzjazmem:
                – O, towarzyszu Sokrates, dobrze, że was spotykam! Mam coś do przegadania
             z wami bardzo prywatnie.
                Brać przy stoliku rozhukała się grubiańsko i ochryple, wznosząc do niej kufle:
                – Lechaim 158 , towarzyszko partyjna! – Puszczają do niej oczka i zapraszają
             do siebie.
                Mojsze Sokrates skacze na równe nogi, jak generał, którego nagle wezwano
             do wymarszu do walki. Wsuwa kartkę papieru do wewnętrznej kieszeni, macha
             ręką do siedzących z nim przy stole, ujmuje rycersko Binele pod ramię i wychodzi
             z nią na ulicę.
                – Co chcieliście przegadać ze mną, towarzyszko Polin? – pyta uprzejmie
             Mojsze Sokrates, podczas gdy kroczy obok niej z wielką godnością, trzymając
             ją pod ramię.



             158   (hebr.) dosł. za życie – tradycyjny toast, odpowiednik polskiego: na zdrowie!  191
   188   189   190   191   192   193   194   195   196   197   198