Page 167 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 167

do własnych melodii, aby je wyśpiewać tak jak wujek Szaja. Bardzo lubię dźwięk
             talmudycznego nigunu  nuconego przez wujka. Jego melodia towarzyszy mi
                                147
             w zabawach pod stołem, przy którym wujek studiuje, machając rytmicznie nogą.
             Filcowy kapeć na jego stopie kiwa się luźno, przybierając kształt otwartej paszczy
             fantastycznego zwierza, który nade mną czuwa.

                Ciocia Rachela, tak jak mama, hoduje na parapecie kwiaty w doniczkach,
             które stoją ciasno jedna przy drugiej. Chętnie bawię się pod parapetem, obok
             tych doniczek. Latem okno jest otwarte, a jego skrzydła są przyczepione haczy-
             kami do ścian na zewnątrz. Kołyszą się lekko wraz z wiatrem i skrzypią, jakby
             grały mu jakąś melodię. Z podłogi, na której się bawię, mam widok na niebo,
             po którym płyną różnokształtne chmury. Gdy się długo w nie wpatrywać, to się
             wydaje, że człowiek na nich siedzi i żegluje po niebie. Ze względu na nas, dzieci,
             ciocia zrobiła na skraju parapetu rodzaj drucianego ogrodzenia, aby zapobiec
             pokusie wspinaczki.
                Jest piątkowe popołudnie. Wujek Szaja poszedł do mykwy 148 . Ciocia sieka
             cebulę, a dobywający się z garnka zapach słodkiej ryby wypełnia cały pokój.
             Pod ciocinym łóżkiem znajduję buteleczkę. Jest tak mocno zakorkowana, że
             nie mogę jej otworzyć. Postanawiam pobawić się taką zamkniętą, turlając ją
             po podłodze. Potem wpadam na pomysł, aby wyrzucić ją przez okno. Jestem
             ciekawa, czy zabrzęczy, upadając na chodnik, i jak ten dźwięk zgra się z odgło-
             sami ulicy, ostrymi dźwiękami skrzypiących skrzydeł okiennych i bulgotaniem
             ciocinego garnka na kuchni.
                Ciocia spogląda na mnie akurat wtedy, kiedy przymierzam się z buteleczką
             do przestrzeni między gałązkami kwiatków w doniczkach i rzucam, jakby to
             był ptak, którego uwalniam z piąstki. Żal mi, że nie mogę się wdrapać na okno
             i zobaczyć, jak leci, ale słyszę, jak przyjemnie dźwięczy, rozbijając się o chodnik.
             Prawdziwie upiększa dźwięki, które dochodzą z ulicy, skrzypienie okiennych
             skrzydeł i bulgotanie garnków na piecu.
                Buteleczka nie była pusta – był w niej witriol . Ciocia używała go do tępienia
                                                    149
             myszy i szczurów, od których roi się przy koszach na śmieci i w ustępie. Trzyma-
             ła ją pod łóżkiem, aby, broń Boże, nie wpadła w ręce jej siostrzenic. Teraz, gdy
             tylko dźwięk rozbitej butelki dociera do moich uszu, dając mi tyle przyjemności,
             słyszę też okrzyk cioci, który wcale nie jest melodyjny, lecz pełen przerażenia:



             147   Nigun – melodia; określenie często używane w odniesieniu do chasydzkich melodii, których nuce-
                nie ma pomóc w mistycznym uniesieniu.
             148   Mykwa – rytualna łaźnia. Pobożni Żydzi obowiązani są odwiedzać mykwę w każdy piątek przed
                szabasem.
             149   Witriol – dawna nazwa stężonego kwasu siarkowego, który jest przezroczystą cieczą o szklistym
                wyglądzie i oleistej konsystencji.                                165
   162   163   164   165   166   167   168   169   170   171   172