Page 162 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 162

nie dość. W końcu Binele nie ma wyboru, więc idzie zwierzyć się towarzyszce
           Hance. Co prawda, żywi wobec niej mieszane uczucia, ale jeśli chodzi o kobiece
           problemy z wychowaniem dzieci, to Hanka jest autorytetem, który nie ma sobie
           równych.
             Binele uskarża się:
             – Nie wiem, co robić, towarzyszko Hanko. Ta mała niemal przyprawia mnie
           o utratę zmysłów. Nie chce jeść.
             Hanka uśmiecha się do niej poważnie i współczująco.
             – Towarzyszko Binele, jesteście tak rozgorączkowana, jakby wasza mała ledwo
           trzymała się na nogach. Widziałam ją z wami na przedstawieniu dla dzieci… To
           dziecko to żywe srebro.
             – To było dwa miesiące temu! – wybucha Binele.
             Hanka przestaje się uśmiechać, po czym wyjaśnia:
             – Towarzyszko Binele, taki jest właśnie problem z żydowskimi matkami –
           przewrażliwienie. Chyba w ich krwi i podświadomości zostało coś z czasów,
           kiedy żydowskie życie było nieustanne narażone na rozmaite niebezpieczeństwa,
           pogromy i plagi. Nigdy nie było się pewnym jutra. Nikt nie wiedział, kiedy trzeba
           będzie pakować manatki i uciekać. Nie znano też odpowiedzi na pytanie, kiedy
           będzie można nakarmić dzieci. Więc karmiono je wówczas na zapas. Ale dzisiaj
           nie trzeba być tak przewrażliwionym na tym punkcie. Nie zje teraz, to zje póź-
           niej. Zdrowy organizm sam wie, ile potrzebuje. Rozumiecie, towarzyszko Binele?
           Obiecajcie, że nie będziecie się już przejmować takimi rzeczami.
             Binele obiecuje i taka jest przy tym przejęta, że pozwala Hance wypytać się
           o inne szczegóły ze swojego życia. Hanka pyta z takim przyjaznym zaintereso-
           waniem i serdecznością, że Binele odpowiada chętnie na wszystkie pytania,
           chociaż dręczy ją skryte podejrzenie, że tak naprawdę kobietę interesują tylko
           szczegóły dotyczące Jankewa.
             Dopiero w drodze do domu orientuje się, że nie dostała żadnej rady na temat
           problemów ze mną, a wówczas jej pretensje do Hanki rosną. Co ona, ta stara
           panna, może w ogóle wiedzieć mimo całego swojego wykształcenia? Jak może
           rozumieć, co się dzieje z nią, Binele? Że bardzo obchodzą ją obie córki? Troskę
           matczynego serca nazywa zbędną! I nawet, jeśli rozsądne jest to, co mówi, to i co
           z tego? Co dobrego przyniesie to osobie, która znajduje się we władzy prawdziwej
           siły instynktu, wypełniającego dziwnymi przeczuciami jej serce?...

                                           *

             Moje pierwsze wojny z mamą toczę o jedzenie! Buntuję się przeciw wielkiej,
           potężnej władczyni panującej nad światem i małymi dziećmi, która siłą wpycha
           w moje usta łyżeczkę, niemal mnie przy tym dusząc. „Otwórz buzię! Pogryź!
           Połknij!” – przez chwilę mama prosi mnie jakbym była bandytą, przez chwilę
    160    sama krzyczy jak bandytka.
   157   158   159   160   161   162   163   164   165   166   167