Page 150 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 150

– Wszyscy przeszliśmy przez takie osobiste rewolucje – zauważył Jankew.
             – Tak, ale w moim przypadku nie była to jedna, lecz kilka rewolucji. – Uśmiech-
           nęła się blado i spłonęła rumieńcem. – Na przykład jednym z najważniejszych
           postanowień rewolucyjnych, które podjęłam w życiu, jest nigdy nie wyjść za mąż.
           Tak to jest. Proszę nie brać mi tego za złe, towarzyszu Polin, ale według mnie
           mężczyzna, nawet socjalista, który głosi pełną równość mężczyzn i kobiet, głęboko
           w sercu jest przekonany o tym, że kobiety są mniej warte, zwłaszcza na płaszczyź-
           nie intelektualnej, a także na polu osiągnieć politycznych. Owo podejście – zace-
           mentowane przez pokolenia religijnej i kulturowej indoktrynacji – jest tak głęboko
           zakorzenione w męskiej psychice, że może zostać usunięte jedynie stopniowo,
           powoli, przez przekonanie i przemianę w istotnych relacjach między mężczyzną
           i kobietą. Dlatego, widzicie, towarzyszu Polin, jednym z moich głównych celów jest
           przyczynić się do tej przemiany. Jak z pewnością wiecie, jestem ostatnio zajęta
           organizowaniem grup aktywistek w miastach i miasteczkach Polski. Pracujemy
           u podstaw, aby niebawem stworzyć bundowską organizację kobiecą.
             – Nie sądziłem, towarzyszko Hanko – Jankew przerwał jej ostrożnie w pół
           słowa, szykując się do wstania – że w waszym przypadku fakt bycia kobietą
           przeważa nad byciem po prostu człowiekiem. Czy nasza walka dla ludzkości nie
           odnosi się tak samo do kobiet, jak i do mężczyzn?
             – O, to jest właśnie typowe podejście moich towarzyszy! – krzyknęła Hanka,
           odprowadzając go do drzwi. – Oczywiście jesteście w błędzie. A jeśli chodzi o mnie
           osobiście, też się mylicie. Wcale nie chodzi o to, czy większą wagę przywiązuję
           do faktu, że jestem kobietą niż człowiekiem. Wszystkie moje zainteresowania
           przyczyniają się do wzrostu mojej pełni jako człowieka. Ale muszę przyznać, towa-
           rzyszu Polin – gniewnie zagryzła wargi, by po chwili odważnie kontynuować – że
           często bardzo mnie rani, gdy towarzysze mówią, iż mam męską głowę na karku.
           Słaby to komplement. Tak naprawdę często wiem więcej niż oni, mężczyźni, na
           temat historii świata czy teorii socjalizmu. Ale jak każda kobieta mam też czysto
           kobiece uczucia i życzenia. – Wyciągnęła swoją małą dłoń, aby go pożegnać. –
           Nawet wśród tych, którzy są mi bliżsi niż własna rodzina, moja pozycja nie jest
           komfortowa.
             Jankew uśmiechnął się do niej ciepło, jakby chciał ją przeprosić:
             – Zwykle taki jest los tych, którzy wytyczają nowe szlaki.
             Pokiwała głową i odpowiedziała konfidencjonalnie:
             – Tak, jestem introwertyczką, choć otwieram się na ludzi. Czuję się wyobcowana
           nawet pośród towarzyszek. Darzą mnie szacunkiem, ale nie traktują jak swojej.
           Również one widzą we mnie zmaskulinizowaną kobietę, która należy do męskiego
           świata. Co prawda, zwierzają mi się i pobożnie wysłuchują moich referatów o ciąży
           i wychowaniu dzieci, ale tak jest też u lekarza. Płci lekarza nie trzeba brać pod
           uwagę. Pomiędzy mną a lekarzem jest chyba tylko jedna różnica. Kobiety nie muszą
           mi drobiazgowo tłumaczyć swoich problemów. Rozumiem je w mgnieniu oka. –
    148    Otworzyła drzwi. Czuł, że jej spojrzenie towarzyszy mu, gdy schodził po schodach.
   145   146   147   148   149   150   151   152   153   154   155