Page 154 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 154

– Nie, dobrze mnie zrozumieliście – Hanka kurczy się w sobie. – Ale czemu
           mówicie o wulgarności? Dlaczego nazywacie to wulgarnym?
             – Bo odpowiedzialny człowiek nie wymyśliłby czegoś takiego.
             Kobieta nie odpowiada mu na te słowa, lecz, cały czas chodząc dookoła
           pompy, z wielkim smutkiem spogląda mu prosto w oczy. W końcu zbiera się
           na odwagę i zaczyna mówić z pasją i żalem. Ton jej drżącego głosu zdradza, że
           otwiera przed nim swoje serce. W sposobie, w jaki trzyma podniesioną głowę
           i jak prostuje całe ciało, czuje się wielkie zdecydowanie i dumę.
             – Doprawdy, bardzo dobrze mnie zrozumieliście, towarzyszu Polin – powtarza.
           – A nawet więcej: chcę, abyście wiedzieli, że w sercu żywię dla was wspaniałe
           uczucia. Wpadliście mi w oko, jak to się mówi. Tak, tak to właśnie wygląda.
           Podoba mi się także wasz sposób myślenia, ujmowania rozmaitych problemów.
           Imponuje mi zrozumienie i uczucie, z jakimi podchodzicie do literatury. Lubię
           waszą powagę i zdolność do… czułości. Te wszystkie rysy waszego charakte-
           ru… są jak odpowiedź na moje pragnienie. Wewnętrzny głos podpowiada mi, że
           mogę wam w zaufaniu powierzyć wszystko – jaka jestem i co posiadam. Czy to
           wulgarne i nieodpowiedzialne z mojej strony? Dlaczego? Jakim grzechem jest
           chęć posiadania waszego dziecka?
             – Jasne, że to grzech. To szaleństwo! – wybucha mężczyzna. Ale nie może
           więcej powiedzieć. Gapi się w jej szeroko otwarte oczy, skierowane prosto na
           niego. Spowite mgłą, przekazują mu na jej temat coś, czego nie mogą wyrazić
           żadne słowa. Zmieszany, gwałtownie kręci głową i – ku własnemu zdumieniu –
           mówi cieplejszym tonem: – Tak, to jest niemoralne.
             – O jakiej moralności mówicie? W jaki sposób naturalny instynkt, tęsknota
           tego rodzaju doświadczeń mogą być niemoralne z punktu widzenia socjalizmu?
           Przecież nie chcę nikogo zniewolić.
             – Mam żonę i dwoje dzieci. Zapomniałyście o nich, towarzyszko Hanko?
             – Nie mam zamiaru was im odebrać. Bardzo lubię towarzyszkę Binele. Pocią-
           gająca proletariuszka, wspaniała matka i… Wszystko, czego chcę od was, to…
           wasze nasienie, towarzyszu Polin.
             – Moje co? – Jankew nie wierzy, że kobieta tak otwarcie i jasno wypowie-
           działa to słowo.
             – Wasze nasienie. No, już mnie rozumiecie, towarzyszu Polin? – Uśmiecha
           się smutno-gorzkim uśmiechem i patrzy przed siebie, podczas gdy wciąż jesz-
           cze chodzą dookoła pompy. Pośpieszne tempo ich kroków świadczy o napięciu,
           które wciąż jeszcze utrzymuje się między nimi. – Ostatnimi czasy, kiedy was
           lepiej poznałam, wiele myślałam o tej sprawie. To krok, na który jestem gotowa
           z całą świadomością i poczuciem odpowiedzialności, jeśli chodzi o was i waszą
           rodzinę. Nie myślcie, że moje zdenerwowanie i drżenie mojego głosu świadczą
           o tym, iż nie wiem, co mówię. To najważniejsza chwila mojego życia, pomijając
           fakt, że rozgrywa się tu, w taki przypadkowy sposób. Mam trzydzieści pięć lat,
    152    towarzyszu Polin. Nie myślę o ślubie, ale pragnę mieć dziecko, które posiadałoby
   149   150   151   152   153   154   155   156   157   158   159