Page 153 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 153

osiągnięciami wniesie ważny wkład w dobrobyt całej ludzkości. Po długich
             poszukiwaniach odpowiedniego ojca wybiera pewnego bardzo pociągającego
             komisarza jednostki partyjnej w jej okolicy, szlachetnego i sławnego bohatera
             rewolucji i proponuje mu, by został ojcem.
                Jankewa aż podrzuca. Wyskakuje z łóżka, jakby stało w ogniu, po czym
             szybko się ubiera.
                – Binesiu, złotko – mówi z udawaną beztroską – zupełnie zapomniałem, że
             muszę lecieć do lokalu partyjnego na krótką naradę. Nim się obejrzysz, będę
             z powrotem!
                Zanim Binele zdoła cokolwiek powiedzieć, on jest już na zewnątrz i wzburzo-
             ny zbiega z czwartego piętra. Dobrze wie, że przesadnie zareagował na całą tę
             sprawę, wyprowadzony z równowagi przez właśnie przeczytane opowiadanie. Wie,
             że nikt nie może go zmusić do odstawienia tej farsy w życiu i że byłoby mądrzej
             unikać Hanki i okazywać jej taką obojętność, aby już nigdy nie śmiała wracać
             do tego tematu. Ale nie może sobie z tym poradzić. Zanim zacznie jej unikać,
             musi ją najpierw zobaczyć. Ciekawość, niemal pasja, zmusza go, by pośpieszył
             na spotkanie tego dziwacznego i dramatycznego momentu. W wyobraźni po-
             równuje Hankę z Czarną Damą, Polą Wajskop, której czarne oczy krzyczą ku
             niemu ze wszystkich kobiecych spojrzeń. Ale zagrożenie płynące ze strony Poli
             jest mu znane, podczas gdy zagrożenie ze strony Hanki wciąż jest zagadką, na
             którą trzeba odpowiedzieć.
                Chociaż jest szabasowy poranek, nie ma wątpliwości, że zastanie Hankę
             w sekretariacie partyjnego lokalu. Już jest na górze. Lokal jest pełen partyjnej
             milicji, która się tu zebrała po instrukcje, co robić podczas zaplanowanej na nad-
             chodzący szabas zabawy ogrodowej dla żydowskich szkół świeckich. Jankew idzie
             prosto do stołu, przy którym siedzi Hanka zanurzona w pracy dla „Derwachung”.
             Podskakuje zaskoczona, jak przyłapana na gorącym uczynku.
                – Towarzyszko Hanko! – woła dość głośno, jakby specjalnie chciał, aby
             usłyszeli go towarzysze z partyjnej milicji. – Towarzyszko Hanko, muszę z wami
             pomówić! – Jego głos brzmi rozkazująco.
                Zdezorientowana kobieta rozgląda się po pokoju i wybiega. On biegnie za
             nią. Po dziedzińcu kręcą się odświętnie ubrani Żydzi w sztrajmlach 135 , którzy idą
             do sztibla znajdującego się na parterze sąsiedniej klatki schodowej. Wystrojone
             kobiety wyglądają przez okna, inne stoją na progach i plotkują. Wszędzie kręcą
             się elegancko ubrani drobni przestępcy. Jankew i Hanka, zachowując spory
             odstęp, maszerują energicznymi krokami dookoła pompy.
                – Jak śmiecie przychodzić do mnie z taką wulgarną propozycją, towarzyszko
             Hanko? – wybucha w końcu Jankew. – Czy może źle zrozumiałem, dlaczego
             dałyście mi do przeczytania to opowiadanie?



             135   Sztrajml (jid.) – futrzana czapka, tzw. lisiura, noszona głównie przez chasydów.  151
   148   149   150   151   152   153   154   155   156   157   158