Page 147 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 147

*

                Ów pierwszy maja ma trwałe skutki dla życia Binele i Jankewa. Uroda Jan-
             kewa nieco zbladła przez bliznę po ranie na policzku, zupełnie jak uroda Wowy,
             który ma podobny ślad na brodzie po ataku hallerczyków na jego dom. Ale gdy
             bundyzm Wowy wzmacnia się po każdym napadzie, to bundyzm Jankewa nieco
             stracił ze swojej mocy, choć tej blizny nie widać. Po każdym gojowskim ataku
             na Żydów mężczyzna grzeszy marzeniami o syjonistyczno-terytorialistycznym
             charakterze. Brak mu cierpliwości, aby czekać na zbawienie dla całej ludzkości.
             Chciałby, aby tymczasem Żydzi zyskali taki zakątek na świecie, gdzie mogliby
             żyć wolni od antysemityzmu.
                Ów burzliwy pierwszy maja zasiał w sercu Binele ziarno przywiązania do An-
             tona Cimermana. W tamtych chwilach zamieszania, kiedy czując się zagubiona
             w tłumie przerażonych demonstrantów, chora z troski o Jankewa i marząca już
             tylko o powrocie do czekających w domu dzieci, nagle natknęła się na niego
             – zdołała zajrzeć głęboko w jego zakrwawione oczy, dzięki czemu na moment
             pojęła elementarną prawdę o sobie, o nim, o życiu i śmierci. W tamtym momencie
             zrozumiała, że grunt pod ludzkimi nogami nigdy nie jest pewny, że poczucie bycia
             niezniszczalnym jest iluzją, że życie nieustannie oscyluje pomiędzy być a nie być,
             a człowiek kroczy po cienkiej, delikatnej linie rozpiętej nad niepojętą pustką.
             I ten właśnie moment uświadomił jej sens walki – jej, Jankewa, Cimermana
             i wszystkich towarzyszy – przeciw tym, którzy nie szanują kruchości ludzkiego
             życia i takim właśnie bezhołowiem narażają je na niebezpieczeństwo.
                Odwiedza Cimermana w szpitalu tak często, jak tylko może. Z jego twarzy
             odczytuje radość, jaką sprawiają mu te wizyty. Pełne wdzięczności spojrzenie,
             jakim ją obdarza, aż wprawia ją w zakłopotanie. Binele poznaje też bliżej żonę
             Cimermana, która nie odstępuje od jego łóżka. To korpulentna kobieta o per-
             fekcyjnych manierach, niezbyt piękna, ale też nieszpetna, niezbyt przyjazna, ale
             też nie nastawiona wrogo. Jest osobą praktyczną, rozsądną, rozważną i pewną
             siebie, a nade wszystko fanatycznie oddaną partii. Binele przenosi na nią swój
             szacunek i podziw dla Antona Cimermana. Chętnie załatwia dla niej różne spra-
             wy, przynosi jej coś do jedzenia i wraz z nią czeka niecierpliwie na wypisanie
             Cimermana ze szpitala. Pani Cimerman jest wdzięczna Binele za każdą przysługę
             i rzeczowo omawia z nią sytuację męża. I w ten sposób z biegiem czasu zaczyna
             się wysługiwać Binele jak dobrą służącą.

                Gdy po wyjściu Antona ze szpitala Binele przychodzi do niego do domu, aby
             powitać chorego, wydaje się czymś naturalnym, że sprząta czy szykuje jedzenie,
             aby odciążyć panią Cimerman, która siedzi przy mężu, czyta mu książki i czaso-
             pisma, dyskutując z nim po polsku o „inteligentnych” sprawach.
                Tak się składa, że w mieszkaniu Cimermanów Binele ma okazję obsługiwać
             też ich szacownego gościa. To szczupły, schludnie odziany mężczyzna, delikatny   145
   142   143   144   145   146   147   148   149   150   151   152