Page 155 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 155

najlepsze cechy duchowe i fizyczne. Jesteście najbardziej odpowiednim ojcem,
             którego mogłabym wybrać dla swojego dziecka. I… nie mam zamiaru was uwodzić.
             Takie sztuczki są dla mnie odrażające. Poza tym nie mam do tego talentu. Nie
             myślcie też, że lekceważę fakt, że dziecko potrzebuje ojca tak samo jak matki.
             Ale nie wszystko w życiu jest doskonałe. Gdybym wyszła za mąż za mężczyznę
             tylko po to, aby mieć z nim dziecko, atmosfera w domu też nie byłaby dobra dla
             dziecka. Dziecko potrzebuje, aby jego rodzice się kochali. Ale w życiu rzadko tak
             się dzieje. Sądzę, że rodzice powinni stworzyć na przykład taki dom, jak wasz
             i Binele. Sam fakt, że to osiągnęliście… Fakt, że wy i Binele jesteście szczęśliwi
             ze sobą… to również daje mi pewność, że mój wybór jest właściwy, że nie będzie
             żadnych następstw i komplikacji. Chcę uczynić to, co najlepsze, aby spełnić się
             jako kobieta, a przy tym nikogo nie obciążyć. Wiem, że to wszystko brzmi dla was
             dziwnie. Zapewne myślicie tak jak inni towarzysze, że… – Odważnie zwraca się
             ku niemu. Jej wielkie, szare oczy są pełne łez, ale głos pobrzmiewa dumą: – Nie
             jestem niewinną dziewicą, jak wszyscy o mnie myślicie!
                Jest tak zszokowany, że wybucha dopiero po dłuższej chwili:
                – To nie mój problem, towarzyszko Hanko! – Potem dodaje przyjacielskim
             tonem: – Ale wciąż jeszcze możecie się zakochać i wyjść za mąż.
                – Nie chcę wychodzić za mąż, przecież wam powiedziałam!
                Naraz uświadamia sobie, że w tej właśnie chwili, tego właśnie szabasowe-
             go poranka, pod tym słońcem, które odbija się w kroplach łez na jej rzęsach,
             zagniewana Hanka jest zjawiskowo piękna – niczym madonna, obraz czystości
             i niewinności. Właśnie z powodu swojego zdenerwowania zdaje się być otoczona
             atmosferą eterycznej czułości, jakby była ostatnią różą lata, która w przededniu
             zwiędnięcia oczekuje już tylko na opóźniającą swoje przyjście istotę, która ma
             ją zapłodnić. Ogarnia go ciepłe współczucie, a także duma, że z tą prośbą przy-
             szła do niego. Jak lekko i wspaniale byłoby wyjść naprzeciw temu wezwaniu! Bo
             ona go podnieca. Jest gotów ująć ją za dłoń, gdzieś się z nią skryć, zapomnieć
             o wszystkim i wszystkich – i niech się dzieje, co ma się dziać. To jednak niemożliwe!
                Przystaje i ujmuje jej ciepłe dłonie swoimi.
                – Hanko! – mówi łagodnie. – Nie jestem człowiekiem, za którego mnie bie-
             rzecie. Wręcz przeciwnie. I nie wolno nam tego zrobić.
                Po jej policzkach spływają łzy.
                – Dlaczego? Potraktowałabym to jako wielką przysługę. Proszę was. Nikt
             się nie dowie.
                – My będziemy wiedzieć. Dziecko będzie musiało wiedzieć. Staram się nie
             budować życia na kłamstwie, Hanko. Bardzo mnie idealizujecie. Walka z samym
             sobą nie przychodzi mi łatwo. I kocham Binele więcej niż jestem w stanie wyrazić.
             A przecież nie jestem obojętny na inne kobiety, również na was… w tej chwili. Jednak
             nie odważę się obciążać swojego sumienia i nie chcę brać na siebie odpowiedzial-
             ności, której nie mógłbym wypełnić. Nie jestem… ryzykantem. A poza tym… jeśli
             chodzi o Binele i dzieci, byłoby to nie w porządku, Hanko. Moja odpowiedź brzmi: nie.  153
   150   151   152   153   154   155   156   157   158   159   160