Page 125 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 125
– Proszę cię, Balciu, nie zawracaj mi głowy walką-szmalką. To jakieś bezsen-
sowne opowieści. Moje dziecko musi mieć ojca już, dzisiaj.
– To cena, jaką musimy zapłacić.
– To ja nie chcę jej płacić! Moje dziecko też nie chce! Masz coś do mnie? Nie
mam cierpliwości ani nerwów do tego całego socjalizmu. Chcę mieć odrobinę
radości z życia. Nie chcę zwariować ze strachu o Jankewa.
Balcia wzdycha:
– Widzę, że musisz się najpierw nauczyć alfabetu naszej ideologii.
– Balciu, serce mi pęka.
– A co myślisz, że mnie nie? To wyobraź sobie, co nasi bojownicy przeżyli za
cara, co przeżywały wówczas ich żony. Naszych mężów potrzymają dzień–dwa,
a potem ich zwolnią. Ale tamci byli zsyłani na Sybir, całe życie spędzali w więzieniu.
– Skończone osły – mruczy Binele.
– Proszę cię, Binele! – Dzisiaj Balcia nie ma do niej cierpliwości. – Nie umniej-
szaj prawdziwego bohaterstwa. Największymi idealistami, jakich posiadała
ludzkość, byli ci, którzy walczyli z caratem.
– No, to czego to dowodzi? – Binele nie przejmuje się gniewem Balci. – Co
tak wychwalasz ten wielki idealizm? Ja też jestem idealistką. Moim ideałem jest
dać mojemu dziecku wszystko najlepsze, co tylko możliwe.
– To egoizm, nie idealizm.
– O co chodzi z tym egoizmem? Co ci twoi bohaterowie, którzy tak się poświę-
cali dla innych, wiedzieli o życiu? Odzyskali stracone lata? Wcale nie! A czemu
życie kogoś obcego ma być ważniejsze niż moje własne? Ile żyć posiada czło-
wiek? Chcesz mi powiedzieć, że oddanie życia za innych jest słuszne? Jeszcze
zrozumiałabym, gdyby chodziło o własne dzieci, dobrego przyjaciela, kogoś,
kto jest dla ciebie kimś ważnym. Ale tak po prostu dla świata, dla proletariatu,
w szeregach którego mogą być najwięksi przestępcy, to idiotyzm, nie idealizm.
Balcia spogląda na nią z bolesnym zdumieniem:
– Czy ty w ogóle wiesz, co mówisz, Binele?
Binele odwzajemnia jej spojrzenie:
– Ty również nie wiesz, Balciu.
– Ależ wiem. – Balcia zdecydowanie potrząsa głową. – Muszę wiedzieć. Wła-
śnie dlatego, że Wowa cierpi, dzieci cierpią i ja też. Dobrze muszę wiedzieć po
co. Wszystko ma być proste i jasne. I ty też musisz to wiedzieć. Trzeba wierzyć
w sprawę, słyszysz, Binele? Bo jeśli człowiek nie jest przekonany i cierpi, nie
wiedząc, po co, to wówczas, widzisz, ma przegrane życie.
Nazajutrz rano Binele biegnie z dzieckiem do domu, aby wyczekiwać Jankewa.
Gdy musi iść do pracy, zanosi Wierkę do Racheli, która wie już od sąsiadów, co
się wydarzyło. Czuwała całą noc, drżąc z niepokoju o siostrę i jej dziecko, choć
los Jankewa mało ją interesuje. Jest wyrzutkiem, który sprowadził Binele z prostej
drogi i który naucza tej swojej grzesznej tory sąsiadów z kamienicy. Dostał to, 123