Page 124 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb - Listy do Abraszy.
P. 124
W końcu Zalman Fidler wpada do pokoju zamyślony i mówi:
– Mojsze Sokrates wrócił! Wszystkich aresztowano! Przeprowadzono rewizję
w domu każdego i zajęto lokal Bundu!
Binele skacze na równe nogi i pędzi ku drzwiom. Po chwili jest na zewnątrz.
Mocniej zawija dziecko w rozluźnioną chustę. Tumany padającego śniegu uderzają
ją w twarz, a zawieja niemal spycha na środek drogi, gdzie zagrożenie stwarzają
pędzące tramwaje, dorożki i pojazdy o ledwo widocznych lampach lub zapalonych
pochodniach i latarniach.
Balcia zdaje się na nią czekać. W domu panuje bałagan, skrzynki po poma-
rańczach są na wpół opróżnione, szuflady powysuwane z szafy. Sterta książek,
czasopism i papierów poniewiera się na podłodze.
– Jankew został zabrany – raczej potwierdza niż pyta. – Również ciebie nie
uszanowali, jak widzę. – Pokazuje brodą na spuchnięty policzek Binele. Bierze
dziecko z ramion koleżanki i odkłada do łóżka.
Binele opuszcza się na krzesełko przy stole zarzuconym stosami ubrań i naczyń.
– Co teraz? – pyta, sapiąc.
– A co można zrobić? Należy przetrwać noc. – Balcia przykrywa dwójkę dzieci
śpiących w kołyskach i ruchem głowy przywołuje Binele do łóżka. – Chodź, wy-
ciągniemy się tutaj. – Zwilża ręcznik, podaje koleżance, aby zrobiła sobie okład
na policzek, po czym obie kładą się na posłaniu obok śpiącej Wierki. – Binele,
chyba rozumiesz – szepcze – musimy się trzymać. Mamy dzieci.
– Nie mam cierpliwości trzymać się! – Binele wstaje.
Balcia chwyta ją za rękę.
– Musisz. Tak to już jest. – I jakby chcąc odwrócić jej uwagę od tego, co się
stało, zaczyna opowiadać: – Jak widzisz, Binele, znowu jestem w ciąży. Jeśli
chcesz, możesz sobie wytłumaczyć to jako próbę wynagrodzenia sobie za poro-
nienie. Ale z drugiej strony ciąża jest częścią mojego życia z Wową. Wpadamy,
gdy przestaję karmić albo kiedy małego nie ma na drodze. Rozumiesz?
Binele krzywi się, targana niepokojem.
– Nie, nie rozumiem, jak możemy rodzić dzieci na takim świecie! Nasze dzieci
nie mają ojców!
– Co ty mówisz? Mają prawdziwych ojców, najlepszych na świecie.
– Serio? A niby jakim sposobem? Jeśli ciągle siedzą zajęci na zebraniach,
troszcząc się o dobro świata, a nie potrafią się zatroszczyć, aby ich własne dzieci
żyły w takich warunkach jak należy. A poza tym mogą ich wsadzić do więzienia, oby
diabli wzięli te nowe polskie porządki! Jankew nigdy w życiu nie był aresztowany,
ani przez Rosjan, ani przez Niemców, dopiero teraz, w wolnej Polsce…
– To bądź zła na polskie porządki, nie na naszych mężów – sprzeciwia się Balcia.
– A jeśli jestem, czy dzięki temu zmienia się to, że nasze dzieci rosną bez ojców?
– Jasne. To dowodzi, że Polska nie jest jeszcze prawdziwie wolna, że nasza
122 walka dopiero się zaczyna.