Page 49 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 49

przypominała fińskiego szpica, lecz nie mieliśmy pojęcia, jakiej jest rasy.
            Nie dbaliśmy o to. Wiedzieliśmy, że jest chciana i kochana, i tylko to się
            liczyło.
               Nie posiadałem się z radości; zakochałem się w niej w chwili, gdy
            tylko ją zobaczyłem. Spędzałem niezliczone godziny, ciesząc się samym
            patrzeniem na nią. Zabawy i bieganie z Lalą po domu były czymś naj-
            cudowniejszym na świecie. Ta idylla nie trwała jednak długo. Po kilku
            dniach Mama rozgniewała się, że Lala niszczy jej dywany.
               Nikomu z nas nie przyszło do głowy, że psy, podobnie jak ludzi, w odpo-
            wiedni sposób uczy się kontrolowania swoich odruchów fizjologicznych,
            i że taka nauka wymaga sporo czasu i wysiłku. Małe dzieci uczy się
            korzystania z toalety, kiedy mają rok lub dwa, lecz z psami jest inaczej
            – nauka musi się rozpocząć niemal od razu po narodzinach. W całej
            naszej radości przeoczyliśmy ten szczegół i nie wzięliśmy go pod uwagę.
            W rezultacie Mama była bardzo zła.
               Kilka dni później wróciłem ze szkoły pełen radosnego oczekiwania na
            moją cudowną, czarodziejską Lalę. Spodziewałem się, że spotkam ją przy
            drzwiach, podskakującą w piruetach jak łyżwiarka figurowa, że będzie
            szczekać, machać ogonem i cieszyć się na mój widok, gotowa do zabawy.
            Lecz tego dnia Lali nie było. Zapytałem Mamy, czy Lala jest w fabryce,
            po drugiej stronie ulicy, ale nie, nie była. Odpowiedź Mamy załamała
            mnie. Serce mi zamarło, poczułem ucisk w gardle, a łzy napłynęły mi
            do oczu. „Gdzie ona jest?” – zaszlochałem.
               Mama oddała Lalę jej poprzedniemu właścicielowi, ponieważ za bardzo
            bałaganiła, ona zaś nie miała zamiaru się nią zajmować.
               Całe moje rodzeństwo było zrozpaczone, dlatego zaplanowaliśmy
            szereg działań. Jako mały chłopiec nie rozumiałem do końca znaczenia
            słowa „strajk”, więc pomysł ten musiał wyjść od którejś z sióstr, na pewno
            zaś nie od Leona, który był młodszy ode mnie. Bez zbędnych dyskusji
            uznaliśmy całą czwórką, że musimy zjednoczyć się w działaniu, aby
            odzyskać Lalę. Mając na uwadze wspólny cel, wprowadziliśmy w życie
            niezawodną, naszym zdaniem, strategię, w nadziei, że zadziała.
               Rzadko kiedy bywaliśmy jednomyślni i łączyliśmy siły w jednym celu.
            Ale nasz piesek był tego wart. Wspólny front stanowił jedyną nadzieję
            na zwycięską walkę o powrót Lali.
               Narzekaliśmy, lamentowaliśmy, upieraliśmy się, płakaliśmy, tupa-
            liśmy nogami wszyscy naraz i każde z osobna. Nie przestawaliśmy.


                                                                          49
   44   45   46   47   48   49   50   51   52   53   54