Page 54 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 54

Nie minęło wiele czasu, zanim Niemcy uznali, że muszą zachowywać
          się okrutnie nie tylko wobec Żydów, ale i wobec wszystkiego, co ma
          z nimi jakikolwiek związek. Codziennie wynajdowali coraz to nowe spo-
          soby poniżania nas, aby jeszcze bardziej obrzydzić nam życie. Ku naszej
          ogromnej rozpaczy pewnego dnia pojawiło się ogłoszenie, iż wszystkie
          „żydowskie psy” mają zostać przekazane Niemcom.
             Moje rodzeństwo i ja, a także nasi rodzice, czytaliśmy owo oficjalne
          obwieszczenie z niedowierzaniem, oburzeniem i gniewem. Nie mogliśmy
          w to uwierzyć. Jak to możliwe? Co oni mogą mieć przeciwko naszemu
          miłemu zwierzątku? Razem z przyjaciółmi, którzy także mieli uko-
          chane psy, dyskutowaliśmy szeptem, czy da się coś zrobić w tej sprawie.
          Nie mogliśmy przeszmuglować Lali do fabryki. Niemcy mieli nazwiska
          wszystkich posiadaczy psów, ponieważ do ich dyspozycji były rejestry
          z urzędu miasta. Choć Lala weszła do getta nieoficjalnie, nie byliśmy
          w stanie zaprzeczyć, że mamy psa – mogliby wówczas po prostu spraw-
          dzić to w rejestrze. Za niewykonanie nakazu groziły surowe kary. Powoli,
          lecz nieubłaganie zbliżał się termin przymusowego rozstania z Lalą na
          zawsze.
             Zazwyczaj Lala uwielbiała chodzić na spacery. O dowolnej porze dnia
          wystarczyło tylko wymówić jej imię i zawołać: „idziemy na spacer!”.
          Lala automatycznie przynosiła swoją smycz, kierowała się do drzwi
          i ruszaliśmy w drogę. Owego strasznego dnia tak się nie stało.
             Lala instynktownie wyczuła, że coś jest nie tak. Schowała się w najdal-
          szym kącie pod łóżkiem i nie dawała się stamtąd wywabić ani szturch-
          nięciami, ani namowami. Zajrzałem pod łóżko i zobaczyłem, że skuliła
          się w pozycji embrionalnej, drżąc tak samo jak tamtej pierwszej nocy,
          kiedy przyszła do getta. Musieliśmy przesunąć łóżko, aby ją wydostać,
          ona jednak nie chciała ani stać, ani iść. Musieliśmy zanieść ją na rękach
          w wyznaczone miejsce.
             Bardzo usilnie próbowałem sobie przypomnieć, co właściwie się
          wydarzyło, kiedy wyszliśmy z domu, aby przekazać Lalę wrogom. Nie
          pamiętam, jak oddaliśmy ją Niemcom ani żadnych szczegółów tego, co
          działo się po wyjściu na ulicę. Najwyraźniej było to dla mnie – i nadal
          jest – tak bolesne, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie reszty
          tamtego dnia, nawet w chwili, kiedy to piszę.
             Mimo iż żyłem w niezwykłych i strasznych czasach, było to pierwsze
          osobiste nieszczęście, które głęboko mnie dotknęło. Utrata mieszkania


          54
   49   50   51   52   53   54   55   56   57   58   59