Page 52 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 52
zaczęła się wojna, a my zostaliśmy wyrzuceni z domu i zamieszkaliśmy
w budynku tuż obok fabryki, lubiłem sobie wyobrażać, że Lala wolała
mieszkać tam niż w naszym starym mieszkaniu, gdyż z jej punktu widze-
nia było tam przytulniej i nie musiała już spacerować tam i z powrotem
przez ulicę, gdy miała szczenięta.
Nie pamiętam dokładnie, jak długo to trwało, lecz w końcu nadszedł
dzień, kiedy w fabryce nie było już bezpiecznie: Niemcy nakazali nam
przeprowadzić się do getta w północnej części miasta. Byliśmy już nasto-
latkami i musieliśmy zastanowić się, co zrobić z Lalą, skoro musimy się
wyprowadzić.
Kilka miesięcy wcześniej wróciliśmy ze wsi i Lala urodziła kolejny miot
– czworo złocistych szczeniąt. Lecz wniesienie do getta pięciu zwierząt nie
wchodziło w grę. Tata i Mama pozostali nieugięci, choć my czworo chcieli-
śmy zabrać je ze sobą. W rezultacie zostawiliśmy Lalę i jej dzieci pod opieką
Kazimierza, tego samego kierownika fabryki, który nauczył mnie jeździć
na rowerze i wprawiał wybite przeze mnie szyby w fabrycznych oknach.
Mieliśmy nadzieję, że uda mu się znaleźć sposób na przeszmuglowanie
ich do getta, lecz nie mieliśmy pojęcia, co nas czeka.
Pomimo prób nie mogliśmy już dłużej odkładać przeprowadzki. Zima
dobiegła końca. Po wyznaczonej dacie getto miało zostać zamknięte,
a jeśli ktoś złapałby nas poza jego terenem, bylibyśmy zdani na łaskę
Niemców. Z ociąganiem ruszyliśmy pieszo do getta.
Panowała okropna marcowa pogoda charakterystyczna dla polskiej
wiosny – wszystkie pory roku naraz. Pamiętam, że szliśmy kilka kilome-
trów w marznącym deszczu i deszczu ze śniegiem przez niekończące się
błotniste kałuże, aż dotarliśmy do bramy getta. Nie umieliśmy wyobrazić
sobie, co się teraz stanie, myśleliśmy tylko o tym, co musieliśmy zosta-
wić. Całą szóstką skuliliśmy się razem w dwóch pokojach, które udało
nam się znaleźć – zmęczeni, przemoczeni i przerażeni nieznajomym
otoczeniem.
Tej nocy byliśmy zbyt zdenerwowani, aby spać. Rodzice przyciszonymi
głosami rozmawiali ze znajomymi o możliwościach i o tym, co może nas
czekać, a my we czworo usiłowaliśmy wykombinować, jak przemycić do
getta Lalę. W końcu dopadło nas zmęczenie i zasnęliśmy bez żadnego
planu.
Wtedy, w środku nocy, w głębokiej ciszy i gęstej ciemności naszego
pokoju, obudziły nas dźwięki dobiegające od drzwi wejściowych. Rodzice
52