Page 39 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 39
trwała tylko pięć minut. Później – bingo! – opuściła stopy i jej duży palec
zahaczył o łańcuch. Jej wrzaski było słychać w całej wsi i wszystko było
zachlapane krwią. Pospiesznie zawieźliśmy ją do lekarza, gdzie okazało
się, że straciła mały kawałek dużego palca. W ostatecznym rozrachunku
miało to o wiele poważniejsze konsekwencje dla mnie niż dla niej.
Kiedy dowiedzieli się o tym rodzice Ireny, otrzymałem surowy wykład,
który całą winę przypisywał mnie. Przez dwa tygodnie nie wolno mi było
jeździć moim wspaniałym rowerem, mogłem tylko na niego patrzeć. Był
to dla mnie kolejny argument przemawiający za tym, że dziewczynki
tylko przeszkadzają (od tamtego czasu zmieniłem jednak zdanie na ten
temat).
W ostatnich przedwojennych latach w Podębiu przynajmniej raz
wróciłem z Tatą na kilka dni do Łodzi. Zaraz po wejściu do mieszkania
odkryłem, że nasz dom zamienił się w niewielką, pierwszorzędną win-
nicę. (A więc tym się zajmował, kiedy my bawiliśmy się na łąkach!). Piękne
meble Mamy były luźno przykryte białymi prześcieradłami, przez co
trudno było znaleźć miejsce do siedzenia. Tata zakupił na rynku ogromną
ilość winogron i innych świeżych owoców, a także butelki, cukier i inne
ingrediencje używane do wyrobu wina. Prawie we wszystkich pokojach
poustawiał ogromne butle połączone rurkami. Obserwowanie ich w akcji
było fascynujące. Kropla po kropli kapała z jednej butli do drugiej przez
niezliczone rurki i filtry, kończąc jako doskonały, mocny płyn, który
Tata przelewał do butelek, opatrywał etykietkami i ostrożnie przenosił
do fabrycznej piwnicy.
Przed naszym powrotem do domu jesienią Tata demontował swój
sprzęt winiarski i chował w piwnicy, aby ponownie wykorzystać go
w następnym roku. Każdego lata eksperymentował z różnymi rodzajami
owoców i metodami produkcji, aby uzyskać inne smaki, i ostatecznie
stał się całkiem niezłym winiarzem.
Lata mojego dzieciństwa były wypełnione radością, śmiechem i dobrą
zabawą. Pod koniec każdych wakacji byłem zdumiony, jak szybko minęły
te tygodnie i marzyłem, jak miło byłoby, gdyby lato trwało wiecznie. Nie
miałem pojęcia, że moje beztroskie życie szybko dobiega końca, a lato
roku 1939 będzie naszym ostatnim latem w Podębiu.