Page 205 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 205

sprawiedliwości stało się do pewnego stopnia zadość, a co ważniejsze,
            w uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślił, iż Jack jest kłamcą.
               Moja żona miała rację. Zrezygnowałem z pozostałych spraw, lecz po
            całej tej historii pozostało pytanie, dręczące mnie przez wszystkie te lata:
            jak Jack mógł zrobić coś takiego przyjacielowi, partnerowi, tak samo jak
            on ocalałemu z Holokaustu? Nadal nie potrafię tego zrozumieć.
               Życie toczyło się dalej. Założyłem swoją własną firmę, Namor Internatio-
            nal Corp. (cóż za pomysłowa nazwa: „Namor” to moje imię czytane wspak),
            działającą na o wiele mniejszą skalę. Zajmowałem się tylko artykułami
            gospodarstwa domowego, co pozwoliło mi utrzymać starych klientów.
            Sprawowałem pełną kontrolę nad przedsiębiorstwem i zorganizowałem
            je tak, że właściwie prowadziło się samo. Zatrudniłem zaufanych ludzi,
            z którymi pracowałem w poprzednich latach. Wiedziałem, że są zdolni,
            uczciwi i odpowiedzialni. Jednym z nich był Beno Lester, który pracował
            dla mnie od chwili przybycia do Stanów Zjednoczonych aż do emerytury.
               Teraz miałem w końcu czas, aby zacząć robić to, co sobie kiedyś obieca-
            łem. Chciałem dawać świadectwo przeszłości, gdyż po swoich doświadcze-
            niach w Atlancie wiedziałem, że Ameryka musi się czegoś nauczyć z historii
            Holokaustu. Trzeba było odrobić lekcję, aby śmierć sześciu milionów ludzi
            nie była daremna.
               Jeszcze dzisiaj przelatują mi przez głowę obrazy złota, diamentowej
            biżuterii i kosztowności odebranych nam w Auschwitz. Jak nieważne
            i mało warte okazały się owe dobra materialne, kiedy usiłowano kupić za
            nie czyjeś życie. Stosy biżuterii, którą musieliśmy oddać i rzucić na koce,
            nie ochroniły nas. Wcześnie pojąłem, że wyzbycie się ziemskich dóbr nie
            ocaliło ludzi przed podróżą przez komin w postaci cuchnącego, wypełnio-
            nego duszami dymu.
               Myślę, iż te doświadczenia ochroniły mnie przed chciwością i pragnie-
            niem zgromadzenia ogromnej fortuny. Wiedziałem jedynie, że nie chcę
            być biedny – rozumiałem wagę pieniądza oraz komfort i niezależność,
            jaką zapewnia mnie i mojej rodzinie. Mając mniej obowiązków zawodo-
            wych, z entuzjazmem poświęciłem się sprawom, które w moim głębokim
            odczuciu wymagały uwagi.
   200   201   202   203   204   205   206   207   208   209   210