Page 202 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 202

i Atlanty, gdzie wraz z Leonem przyjaźniliśmy się z Charliem Kesslerem –
          nauczyli mnie, jaką wartość ma działalność dobroczynna.
             Sprzedaż firmy stanowiła trudne wyzwanie emocjonalne. Była mi tak
          bliska i droga jak własne dzieci. Patrzyłem jak rośnie – od niemowlęctwa
          do dorosłości. Oprócz dorywczej pracy w Kinney Shoes nie pracowałem
          nigdzie indziej. Życie handlowca było jedynym, jakie znałem od chwili
          przybycia do Stanów Zjednoczonych.
             Po długim i głębokim namyśle i wielu rozmowach z Haną postano-
          wiliśmy, że firma musi zostać sprzedana. W tym momencie trzeba się
          było zmierzyć z praktycznymi i technicznymi aspektami całej operacji.
          Powiedziano nam, że przed rozwiązaniem prywatnej spółki, takiej jak
          nasza, należy ustalić jej rzeczywistą wartość. Aby zaś stwierdzić jej wartość
          rynkową, jeden z nas musiał sprzedać drugiemu swój towar. Dopiero po
          sprzedaży towaru można było ustalić prawdziwą wartość firmy. Ponieważ
          spodziewaliśmy się, iż wartość firmy będzie wyższa niż wartość księgowa,
          musieliśmy pozbyć się towaru, a później ustalić cenę sprzedaży.
             Jack upierał się, że to on mnie wykupi, z czego nie byłem zadowolony.
          Sądził, że lepiej się nadaje do likwidacji zapasów magazynowych. Intu-
          icja i logika ostrzegały mnie, że sprzedając swoją część biznesu Jackowi,
          poniosę straty. Przeczuwałem, że Jack może nie dotrzymać naszej ustnej
          umowy.
             Pod względem emocjonalnym jakoś udało mi się przekonać samego
          siebie, że Jack nigdy by mnie nie zdradził po tym, co razem przeszliśmy.
          Mieliśmy kawał wspólnej historii z czasów wojny i tuż po niej. Byliśmy razem
          w obozach, razem zostaliśmy wyzwoleni i razem żyliśmy w Niemczech po
          wyzwoleniu. Po przyjeździe do Ameryki to ja zlokalizowałem jego krew-
          nych mieszkających w Stanach, a kiedy Jack przyjechał, wolał zamieszkać
          w Atlancie z moim bratem i ze mną, zamiast zostać z matką w Nowym
          Jorku. Przez wzgląd na wszystko, co przeżyliśmy, na naszą długoletnią
          przyjaźń, bardzo chciałem zignorować negatywne cechy jego charakteru
          i zaufać mu. Posłuchałem więc swoich emocji, nie zaś instynktu, który
          mówił mi, że Jack nigdy nie dotrzyma umowy.
             Zatrzymaliśmy świeżo urządzone biura w Empire State Building i nie-
          chętnie je dzieliliśmy, pracując w osobnych gabinetach. W ograniczonym
          zakresie kontynuowałem handel zastawą stołową i artykułami gospodar-
          stwa domowego. Dział wyrobów włókienniczych miał zostać sprzedany
          i obaj wyprzedawaliśmy towar, który nam pozostał.


          202
   197   198   199   200   201   202   203   204   205   206   207