Page 195 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 195

Aby wykazać się dobrą wolą i uratować wyjazd, nabyłem niewielką ilość
            naczyń zapakowanych według planu i przepakowałem je po powrocie do
            Stanów. Ceny były niskie, nie stanowiło to więc zbytniego ryzyka. Jednak
            w kwestii wyrobów włókienniczych do transakcji nie doszło. Podobnie jak
            w Europie Wschodniej, jakość wykonania i materiałów była dobra, lecz
            dodatki krawieckie – zamki błyskawiczne, guziki i lamówki – były pośled-
            niego gatunku, którego nie zaakceptowałby amerykański rynek. Podczas
            gdy wschodni Europejczycy rozumieli, że import wysokiej jakości dodat-
            ków ma sens biznesowy, do Chińczyków zupełnie to nie trafiało. Obstawali
            przy chińskich dodatkach, my zaś upieraliśmy się, że nie możemy robić
            interesów, jeśli nie będziemy w stanie wyprodukować dobrych jakościowo
            wyrobów.
               Pod względem biznesowym podróż zakończyła się fiaskiem, lecz ogólnie
            była imponująca. Hana i ja przeżyliśmy niesamowite chwile, odwiedzając
            różne części kraju i spotykając się z ludźmi. Z początku oboje czuliśmy się
            dziwnie podczas zwiedzania. Gdziekolwiek poszliśmy, byliśmy otoczeni
            przez tysiące zaciekawionych Chińczyków – bardzo niewielu z nich widziało
            kiedykolwiek ludzi z Zachodu. Kiedy weszliśmy do miejscowego domu towa-
            rowego, omal nie wywołaliśmy zamieszek. Stanowiliśmy sensację już od
            progu. Praktycznie wszystko zamarło w bezruchu, a wokół nas zgromadziły
            się setki ludzi. Wszyscy byli niezwykle zdyscyplinowani i uprzejmi, a garstka
            osób mówiących po angielsku starała się nam pomóc. Kiedy policja zauwa-
            żyła tłum, ku naszemu ubolewaniu kazała się wszystkim rozejść.
               Nasz oficjalny przewodnik zasadniczo zawsze nam towarzyszył. Któregoś
            dnia próbowaliśmy dla odmiany pójść sami do restauracji, zamiast jeść tam,
            gdzie nam kazano. Musieliśmy przejść przez całą procedurę. Pracownicy
            hotelu zatelefonowali do restauracji, którą wybraliśmy i powiedzieli, co
            chcemy zjeść na kolację. Potem zamówili samochód, który nas tam zawiózł
            i czekał, aby odwieźć nas z powrotem do hotelu.
               W najbardziej niezwykłej i niekomfortowej sytuacji znaleźliśmy się
            podczas wycieczki do zoo, aby zobaczyć pandy. Nie można w końcu
            pojechać do Chin i nie obejrzeć ich sławnych pand! Pandy miały się
            dobrze. To Hana i ja byliśmy eksponatami w zoo, ponieważ tłum był
            bardziej zainteresowany nami niż zwierzętami. Było to intrygujące,
            zabawne i ciekawe: obserwowaliśmy duże grupy Chińczyków zasty-
            gających w pół kroku, aby popatrzeć na dwie istoty ludzkie patrzące
            na zwierzęta.


                                                                         195
   190   191   192   193   194   195   196   197   198   199   200