Page 187 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 187
ich szczegóły produkcji, dlatego też musieliśmy jeździć bezpośrednio do
fabryk i tam wyjaśniać, czego potrzebujemy. Aby to zadziałało, trzeba było
współpracować z jednymi i drugimi, stąpając po niepewnym gruncie. Trzeba
było rozmawiać z dyrektorem agencji i próbować zdobyć pozwolenie na
kontakt z dyrektorem fabryki, aby nie zostać z produktem, którego nie
dałoby się sprzedać. Jeżeli człowiek nie spodobał się dyrektorowi agencji,
nie było w ogóle żadnej współpracy.
Polskie materiały i wykonanie były porządne, lecz jakość używanych
tam dodatków krawieckich wystawiała nasze przedsięwzięcie na ryzyko.
Pośledniego gatunku guziki, zamki błyskawiczne i lamówki były nie do
przyjęcia na rynku amerykańskim. Musieliśmy więc dostarczyć dodatki
krawieckie z Ameryki do Polski, co oznaczało założenie biura w Europie
Wschodniej. Z czasem staliśmy się największym amerykańskim ekspor-
terem zamków błyskawicznych do Polski i Rumunii.
Z sympatią wspominam spotkania w tamtych fabrykach. Witano mnie
serdecznie, zapewne dlatego, że wszyscy wiedzieli, iż jestem głównym
źródłem amerykańskich papierosów – a palili jak smoki (pewne rzeczy nie
zmieniły się od 1945 roku). Po dwugodzinnej naradzie z tymi ludźmi dym
w pokoju można było kroić nożem, a w płucach miało się takie uczucie,
jakby spędziło się rok w kopalni węgla.
Bardzo żywo pamiętam spotkanie z nowym dyrektorem jednej z rumuń-
skich fabryk włókienniczych. Przedstawiciel naszej firmy przedstawił mnie
jako pana Romana Kenta ze Stanów Zjednoczonych; w tym momencie
zazwyczaj wyjmowałem wizytówkę. Zamiast tego wyciągnąłem karton
papierosów Kent i podałem mu. Spojrzał na papierosy, potem na mnie
i odrzekł z uśmiechem: „Bardzo dziękuję, panie Kent, ale wolałbym, gdyby
miał pan na nazwisko Ford!”.
Sprawdzaliśmy również możliwości biznesowe w Czechosłowacji i kilku
innych krajach środkowoeuropejskich oraz bałkańskich. Nigdy nie rozu-
miałem amerykańskiego stosunku do krajów za żelazną kurtyną. Ame-
rykanie wydawali się wrzucać je wszystkie do jednego worka o nazwie
„blok wschodni” i błędnie zakładali, że zasadniczo nie różniły się od siebie.
Wiedziałem z pierwszej ręki, że jest to wyjątkowo dalekie od prawdy.
W Polsce mogłem poruszać się swobodnie i nawiązałem wiele przy-
jaźni. Mogliśmy otwarcie dyskutować o polityce i często wychodziliśmy
razem na spotkania towarzyskie. Polityka stanowiła właściwie główny
temat większości rozmów w Polsce. Polacy byli bardzo otwarci i nie wahali
187