Page 183 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 183
płynął czas i pieniądze. Musiałem zmienić sposób działania, aby poradzić
sobie z szorstkim podejściem miejscowych. Na szczęście, kiedy biznes
zaczął się rozwijać, nabyte na Południu umiejętności społeczne odegrały
główną rolę w moim handlowym sukcesie.
Nasze biuro znajdowało się na rogu Piątej Alei i 19 Ulicy (Piąta Aleja to
miejsce, gdzie wschodnie ulice spotykają się z zachodnimi) i tam można
mnie było znaleźć nawet w weekendy, o ile nie podróżowałem w intere-
sach. Joe i ja byliśmy zdeterminowani i gotowi na poświęcenia, byle tylko
firma odniosła sukces. Udało nam się. Mike i Jack przenieśli resztę rzeczy
do Nowego Jorku.
Lokal na 19 Ulicy bardzo szybko stał się zbyt mały, przeprowadziliśmy
się więc na róg Piątej Alei i 23 Ulicy i zaczęliśmy się rozglądać za poważ-
nymi klientami. Mieliśmy w ofercie upominki, zastawę stołową i artykuły
gospodarstwa domowego, wszystko importowane z Dalekiego Wschodu.
Byliśmy na fali i za chwilę znowu było nam za ciasno w nowym biurze. Pod
wieloma względami pięliśmy się w górę. Jednak Michael miał trudności
z przystosowaniem do szybkiego tempa życia w mieście i pragnął wrócić
do Atlanty. Choć było nam przykro się z nim rozstawać i potrzebowaliśmy
każdego centa kapitału, wyskrobaliśmy pieniądze i wykupiliśmy jego
udziały.
Byliśmy nadal małą firmą, lecz w pewnym sensie należeliśmy już do
nowego gatunku przedsiębiorców. Podejmowaliśmy błyskawiczne decyzje
i prowadziliśmy interesy zgodnie z najnowszymi trendami. Znaleźliśmy
swoją niszę w postaci domów sprzedaży wysyłkowej, takich jak Sears
Roebuck i Montgomery Ward. W owym czasie większość farmerów w Ame-
ryce posiadała dwie książki: katalog Sears Roebuck i Almanach starego
farmera. Szło nam również bardzo dobrze z firmami wydającymi znaczki
lojalnościowe – nieistniejącymi już S&H Green Stamps i Top Value. Dzisiaj
szaleństwo znaczkowe poszło w zapomnienie, zaś Sears należy do K-Martu.
W tamtych czasach amerykańskie gospodynie domowe uwielbiały zbie-
rać znaczki lojalnościowe, lizały je, wklejały do książeczek i wymieniały na
wybrane przez siebie „darmowe” artykuły. Staliśmy się głównym dostawcą
pewnych towarów do kilku firm wydających znaczki lojalnościowe, co
stanowiło ogromne błogosławieństwo dla naszego biznesu. Na szczęście
było to ciche błogosławieństwo, o którym konkurencja nie dowiedziała się
zbyt wiele. Jedynie kilku hurtowników zdawało sobie sprawę z potencjału
tego rynku.
183