Page 160 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 160

z Leonem sami nie przeżyli Zagłady, moglibyśmy pomyśleć, że nigdy nie
          miała miejsca.
             W dodatku nigdy nie wykazywali szczególnej woli włączenia nas do swo-
          jego środowiska. Stanowiliśmy dla nich żywą formę przygany i zagrożenie
          dla ich statusu społecznego.
             Jedynymi, którzy się nami interesowali, byli ci, którzy trafili do Atlanty,
          uciekając przed Hitlerem po roku 1933. Oni i ich rodziny ze wszystkich sił
          starali się pomóc nam w integracji ze społeczeństwem amerykańskim.
          Sądzę, że byli tak samo odrzuceni przez Żydów atlanckich jak my. Rozu-
          mieli naszą samotność i potrzebę kontaktów społecznych. To oni wzięli na
          siebie organizację cotygodniowych lub odbywających się co dwa tygodnie
          spotkań dla nowo przybyłych w swoich własnych domach oraz w domu
          kultury.
             Klan Meyerów, zamieszkałych przy ulicy Darlington pod numerem 630,
          był jedyną rodziną, która dosłownie otworzyła dla nas drzwi. Ich dom stał
          się ekskluzywnym i jedynym w swoim rodzaju „Klubem Żółtodzioba”, a ich
          córka Erica związała się z naszą grupą. (Nadal stanowi część mojego życia,
          choć rzadko się widujemy).
             Owe spotkania z innymi chłopcami i dziewczętami przybyłymi do USA
          po wojnie były pierwszymi w naszym życiu wydarzeniami towarzyskimi
          i pozwoliły nam zdobyć umiejętności, które pomogły nam żyć w nowym
          świecie.
             Dzisiaj, będąc zaangażowany w życie żydowskie, a w szczególności
          w edukację o Holokauście i jego upamiętnianie, widzę aktywny udział
          i oddanie rabinów i ich gmin tej sprawie, od wschodniego po zachodnie
          wybrzeże i od północy po południe. Wiem, że amerykańska społeczność
          żydowska od roku 1980 poważnie traktuje lekcje historii i Holokaust. Jednak
          lata pięćdziesiąte w Atlancie były wyjątkowo nieprzyjemnym przebudze-
          niem i w pewnym sensie stanowiły jedno z najbardziej rozczarowujących
          doświadczeń w naszym życiu. Tamci ludzie rozwiali nasze złudzenia na
          temat Ameryki i mało brakowało, a zniszczyliby nasze marzenia – i wcale
          nie dlatego, że się nie staraliśmy.
             Zasiedziała społeczność żydowska z Atlanty unikała interakcji z nami,
          wtedy kiedy najbardziej potrzebowaliśmy jej pomocy. Wydawało się, że
          z powodu poczucia winy – ich własnego oraz ich przywódców – spowodo-
          wanego milczeniem przez sześć lat, podczas których zginęło sześć milionów
          ludzi, pragną, byśmy po prostu rozwiali się jak powietrze – nawet nie jak


          160
   155   156   157   158   159   160   161   162   163   164   165