Page 40 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Getto walczy" Marek Edelman
P. 40

i policją żydowską czworobocznych grup. Za nimi, jedne przy drugich,
           zmobilizowane „riksze” wiozą starców i dzieci.
             Bo droga na Umschlag jest daleka. Plac „przesiedleńczy” – miej-
           sce, z którego odchodzą wagony, mieści się na samym skraju get-
           ta, na ulicy Stawki. Otaczające go wysokie mury, pilnie strzeżone
           przez żandarmów, przerywają się w jednym tylko wąskim miejscu.
           Tym wejściem właśnie wprowadza się grupy bezradnych, bezsilnych
           ludzi. Wszyscy mają w ręku jakieś papiery, karty pracy, legitymacje.
                                                     91
           Stojący przy wejściu żandarm rzuca na nie okiem. „Rechts”  – to znaczy
           życie. „,Links”  – to znaczy śmierć. Chociaż z góry wiadomo, że nie
                     92
           pomogą żadne perswazje, każdy próbuje wykazać swą nieodzowność
           dla niemieckiej produkcji, dla niemieckiego zwierzchnika i wyżebrać
           małe słówko „rechts”. Ale żandarm nie słucha nawet. Czasem każe
           pokazywać ręce – wybiera wszystkie małe – rechts. Czasem odłącza
           blondynki – links. Rano wyróżnia niskich, wieczorem faworyzuje wy-
           sokich. Links, links, links…
             Fala ludzka napływa, rośnie, zalewa cały plac, trzy duże, trzypię-
           trowe budynki poszkolne. Ludzi jest więcej, niż wymaga tego cztero-
           dniowy nawet kontyngent, ludzie są na „zapas”. Po 4–5 dni czekają
           na załadowanie do wagonów. Ludzie wypełniają każdą wolną prze-
           strzeń, cisną się do gmachów, biwakują w pustych salach, korytarzach,
           na schodach. Brudne, lepkie błoto zalewa podłogi. Wody w kranach
           nie ma, ubikacje są zatkane. Co krok noga grzęźnie w kale. Zapach
           potu i moczu dławi w gardle. Noce są zimne, w oknach nie ma szyb.
           Niektórzy mają na sobie tylko koszule nocne, szlafroki.
             Drugiego dnia głód gryzie już żołądek bolesnymi skurczami, ze-
           schnięte, popękane wargi męczą się bez kropli wody. Dawno już
           skończyły się czasy trzech bochenków chleba. Dzieci rozpalone, spo-
           cone, leżą bezsilnie w ramionach matek. Dorośli kurczą się w sobie,
           maleją, szarzeją.
             Wszystkie oczy mają jeden wyraz. Dziki, obłędny strach, blada,
           bezsilna rozpacz, nagłe olśnienie, że za chwilę stanie się nieuniknie-
           nie to najgorsze, to nieprawdopodobne, to, w co do ostatniej chwi-
           li nie chciało się wierzyć. Dopiero tu, na tym natłoczonym placu prys-
           kają złudzenia, dotąd pielęgnowane nadzieje, że właśnie ja uratuję

           91   Rechts (niem.) – na prawo.
           92   Links (niem.) – na lewo.
                                    – 38 –
   35   36   37   38   39   40   41   42   43   44   45