Page 82 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 82

pierwszego zabiję. I nagle mam długą listę tych, co zabiję. Po prostu trudno
           ich policzyć.
             Do pokoju weszła mała kobieta w sukni do kostek, z twarzą pomarszczoną
           jak zgniłe jabłko. Spogląda na mamę łagodnie, litościwie.
             – Jak się nazywasz, chłopcze? – pyta sekretarz. Nie odpowiadam, a jeżeli
           spróbuje się zbliżyć, dam mu kopniaka.
             Z każdego kąta pokoju zalatuje zapach pleśni. Ściany z odrapanym tynkiem
           wyglądają, jakby miały jakąś skórną chorobę. Na ścianie wisi fotografia pana
           z czarną brodą i futrzaną czapką. Oczy ma czarne, trochę groźne.
             – Ja się stąd nie ruszę, róbcie, co chcecie! – mówi mama.
             – Może przyjdziesz trochę później, przyjdź bez dziecka, będziemy mogli
           spokojnie porozmawiać. – Jego oczy spoglądają na mamę, jak pies na mięso.
             – Chwileczkę! – przypomina sobie mała kobietka. – Może jednak uda
           nam się coś załatwić. Wprawdzie nie w domu sierot, ale może uda nam się go
           urządzić przy rodzinie, która będzie gotowa go przyjąć. Osobiście znam taką
           rodzinę. Prawda, są biedni, ale to przyzwoici ludzie!
             Wzrok mój skupił się na wiszącej na ścianie fotografii pana z czarną brodą.
             – Widzę dziecko, ten pan ci się podoba. Czy ty wiesz, kto to jest?
             – Nie.
             – To jest świątobliwy człowiek. Nazywa się Baal Szem Tow, Wielki Spra-
           wiedliwy, cadyk. Żył jak prosty człowiek. Rąbał drzewo w lesie i rozdawał za
           darmo biednym ludziom! – objaśnił sekretarz.
             Jak błyskawica przebiegła mi przez głowę myśl. To był na pewno rozbójnik
           przebrany za drwala, tak jak woźnica, który tak naprawdę też był rozbójnikiem.
           Człowiek na fotografii ma ponure, mądre spojrzenie. On pomagał biedakom,
           tym zdobył moją sympatię.
             – Co ty się mu tak przyglądasz? – pyta sekretarz. – Chciałbyś być taki
           wykształcony jak on?
             – Nie!
             – Nie? – dziwi się sekretarz. – Kim chciałbyś być?
             Nie będę mu opowiadał. Sekretarz trąca mnie. Tłusta twarz, grube war-
           gi, wielkie uszy; swoim zachowaniem, pewnością siebie i zarozumiałością
           przypomina Byczkową.
             – No powiedz, nie wstydź się, kim chciałbyś być?
             – Chcę być rozbójnikiem i najpierw zabiję ciebie, a potem Byczkową.
             Czuję dwa silne uderzenia na twarzy. W pokoju zapanowała napięta cisza.
     82    Tylko pan z ramki uśmiecha się do mnie ze zrozumieniem i mówi cicho,
   77   78   79   80   81   82   83   84   85   86   87