Page 78 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 78
Chciałem jej powiedzieć, żeby zaprzestała, żeby nie zabijała Byczkowej, ale
widziałem, że nie ma z kim gadać. Bardzo jej zazdrościłem, że już jest dorosła
i że wolno jej już zabijać! Ja muszę jeszcze trochę czekać.
– Chodź ze mną.
Drzwi do pokoju Byczkowej były zamknięte. Mama pchnęła je z siłą, o którą
nigdy jej nie posądzałem. Drzwi się nagle wyłamały. Byczkowa siedziała na
fotelu z gazetą w ręku. Na czubku nosa miała duże okulary w czarnej oprawie,
a ciało wciśnięte w wyściełany fotel.
– Tyś zbiła mojego syna? – cichym głosem spytała mama. Tylko usta jej
drżały, zdradzały, co się w jej sercu dzieje.
– Ha, ty jeszcze przychodzisz z pretensją do mnie, bronisz go, zamiast mu
dodać jeszcze do tego, co oberwał ode mnie?
– Życie poobijało go dostatecznie dużo. Teraz ja ciebie pytam, dlaczego
go zbiłaś?
Grabie w ręku mamy zaczęły tańczyć, po czym zbliżyły się do fotela.
– Tak się bije dziecko, co?
– Co jest, zbiłam go, bo mu się należało!
– Czy własne dzieci także bijesz do krwi?
– Zobaczcie no, ważna sprawa. Stłukłam syna wychrzty Menasze, my-
ślałby kto!
Nagle życie wstąpiło w ciężkie grabie w ręku mamy. Unoszą się i spadają na
głowę Byczkowej. Głośno mówią: „To za moje cierpienia, to za mego syna, to
za moje nieszczęśliwe życie”. Grabie mówiły coraz szybciej. Po prostu potok
słów. Byczkowa, która nie mogła wstać z fotela, kopała nogami resztką sił.
Parę razy udało jej się nawet kopnąć mamę.
Nagle grabie się uspokoiły. Dla mamy było to bardzo niebezpiecz-
ne, bo Byczkowa była od niej dużo wyższa. Skoczyłem na Byczkową jak
pies Burek. Burek był bardzo mały, po prostu szczeniak, a jednak wi-
działem, jak z wyszczerzonymi zębami napadł na pijanego Aharona za
to, że go kopnął. Zęby jego wgryzły się w nogę mężczyzny, a ten krzy-
cząc przeraźliwie, zaczął uciekać. Aharon był olbrzymi, Burek maleńki,
a jednak!
Obnażone nogi Byczkowej były szare, pełne włosów i tłustych, żółtych
plam. To ten tłuszcz, który całe życie jadała. Wgryzłem zęby w taką plamę.
Smak był obrzydliwy. Miała zapach maści, której Byczkowa używała prze-
ciwko reumatyzmowi.
78 – Oj, on mnie gryzie! Łobuz! Bandyta! Ratunku!