Page 77 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 77
Zdenerwował mnie. Rzuciłem kamień. Ptak znikł między krzewami, ale
nadal gwizdał z pogardą. Do śpiewu wzgardy i szyderstwa dołączyło się całe
stado ptaków.
– Cicho! – wrzeszczałem.
Nie mogłem znieść ich naigrywania się ze mnie. Kwiaty solidaryzowały
się z ptakami. Czerwone pęki pelargonii kiwały się na znak zgody. Wszyscy
przeciwko mnie! Ogarnął mnie jakiś szał. Z kamieniem w ręku szukałem
ptaków, które śmieją się ze mnie. Kamień trafił w ptaszka, który zaczął ku-
leć. Inny próbował uciec. Ptaki uniosły się w górę i znikły. Teraz pozostał
rachunek z kwiatami. Kijem począłem strącać ich czerwone, uśmiechnięte,
wstrętne głowy. Z wszystkich kwiatów pozostała tylko kupa liści, trochę łodyg,
a między nimi bezczelne czerwone oczy płatków. Co za niebywałe uczucie!
Zwyciężyłem! Cudowne uczucie! One leżały u moich stóp uległe, milczące.
Nagle usłyszałem krzyk. Dochodził z góry. Po chwili poczułem walenie
pięściami po mojej głowie.
– Boże, on zniszczył moje kwiaty. Łobuz. I to wszystko za moje dobre serce.
Na chwilę straciłem przytomność. Pięści waliły mnie po całym ciele.
Upadłem na resztki kwiatów, głową w kierunku czerwonych oczu pelargonii.
Uderzenia przestały mnie boleć. Czułem tylko zamęt w głowie. Z nosa ciekła
mi krew. Potem opanowało mnie zmęczenie. Zapach kwiatów był nie do
zniesienia. Chciałem wstać, ale nie potrafiłem, miałem ciężką głowę, a nogi
mnie nie niosły. Zbliżył się do mnie jakiś cień podobny do mamy.
– Awrumie Lajb! Co ci się stało? Kto ci to zrobił?
Przez chwilę nie rozumiałem pytania. Próbowałem się skupić.
– To Byczkowa!
– Dlaczego? – Głos mamy był cichy, złowrogi. To nie był jej normalny
głos. – Wstań i chodź ze mną. – Wzrok jej nie przepowiadał nic dobrego. –
Ona zbiła mego syna. Ja ją zamorduję! – szeptała przez zaciśnięte zęby.
Weszliśmy do kuchni. Mama wyciągnęła spod pieca ciężkie grabie. Nagle
poczułem się z niej dumny. To już nie maleńka, płacząca mama. Wprawdzie
nie miała brody, ale na pewno mogła być zbójem!
– Awrumie Lajb, jeśli ją zabiję, znajdziesz pieniądze w żółtym woreczku
pod materacem!
– I co z nimi zrobię?
– Pojedziesz do Łodzi. Tam się tobą już ktoś zajmie.
– Kto?
– Nie wiem, ale polegam na tobie! 77