Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 72
– Mnie także mama bije – zgrywam się.
– Stasiek, gdzieś ty, jeszcze mi się zawieruszysz. Kto to jest? – pyta chłopka
syna, zbliżając się do mnie. – Kto to jest ten Żydek? Czego on chce od ciebie?
Stasiek nie odpowiada.
– Jeszcze nas okradnie. Zwiewaj stąd. Wszyscy Żydzi to złodzieje.
Dostaję mocno po pysku. Czuję gorąco, spuchliznę.
– Zwiewaj stąd, Żydku! – Usłyszałem jeszcze klapsy, które oberwał Stasiek.
– Ej, ty, pogańska duszo, żebyś nie bawił się z Żydkami!
Zwiewam co sił w nogach.
– Gdzie byłeś? – pyta mama. – Co to za spuchlizna na twarzy?
– To od tej grubej chłopki, bo bawiłem się z jej synem.
– Co, z gojem się bawiłeś? Ty pogańska duszo! – Czuję, jak ręka mamy
spada na drugi policzek, aż mi zadzwoniło w uszach. – Żebyś się nie odważył
więcej bawić z gojem, jasne?
– Jasne.
Siadam przy oknie i zasypiam. Nie pamiętam, ile czasu spałem. Obudziły
mnie krzyki Byczkowej. Okazało się, że przegapiliśmy właściwy przystanek.
Z rozwianymi włosami, czerwonymi oczami ona przede wszystkim oskarża
mamę:
– Czemu nie przypilnowałaś, gdzieśmy powinni byli wysiąść?
– Nigdy tu nie byłam. Przecież to ty znasz drogę.
Byczkowa liczy paczki i walizy, które stoją na peronie.
– Boże, brak dwóch waliz. Te z ubraniami dzieci.
Jak to pięknie! Po prostu dobrze mi. To jest zemsta za moje guziki. Należy
im się!
Nikt nas nie oczekiwał na stacji. Dlatego musieliśmy sami dźwigać walizy.
Zanim pociąg ruszył, Stasiek dolatuje do okna, rozgląda się, czy aby mama
nie widzi, i woła:
– Chcesz te filmy? Ja ich nie potrzebuję! – Stasiek ma spuchnięty policzek,
który zakrywa mu oko, prawie tak jak u mnie. Obydwaj wybuchamy śmie-
chem. Wyrzuca filmy przez okno.
– Stasiek, dziękuję!
– Stasiek, gdzie ty się podziewasz, pogańska duszo! – słychać głos jego mamy.
Chłopak znikł w przedziale. Pociąg ruszył. Koła zgrzytnęły. Lokomotywa
szarpnęła niecierpliwie, pociąg przyspieszył i zaczął się oddalać. Coś mnie
gryzie w sercu. Chciałbym jeszcze raz spotkać Staśka.
72 – Stasiek! – wołam. – Do zobaczenia!