Page 59 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 59

Koń nie zareagował.
                – Hej, chłopcze, kup tego konia i zrób z niego buty! – krzyczała chłopka.
             Wszyscy dookoła się śmiali.
                Poszedłem stamtąd. Kręciłem się między wozami pełnymi owoców, beczek,
             kwaśnej kapusty, skrzynek kartofli, jabłek. W zagrodzie zamkniętej deskami
             tłoczyły się cielaki, krowy, świnie. Cyganie w czarnych kapeluszach poganiali
             konie. Jeden z Cyganów stał obok klatki z zaniedbanymi szczeniętami. Były
             chude i obojętne. Strasznie mi ich było żal. Chmara much je obsiadła, one
             na to nie reagowały.
                Z prawej strony zagrody zebrała się grupa dzieci. W środku koła było po-
             dium pomalowane na czerwono. W dużym, oświetlonym oknie, zakrytym
             z dwóch stron kwiecistą firanką, stała białowłosa lalka z koroną na głowie.
             Królowa lalka płaczliwym głosem prosiła:
                – Panie smoku, nie zabijaj mnie!
                Nad nią stał smok z rozdziawioną paszczą i straszliwymi zębami.
                – Ja cię zjem! – Smok ubrany był na czarno, na głowie miał lisią czapkę,
             taką, jaką noszą nabożni Żydzi. Pod czapką dyndały pejsy i długa broda. Smok
             mówił łamaną polszczyzną, żydłaczył. – Aj, aj, aj, ja lubię chrześcijańskie
             dzieci. Potrzebna mi jest ich krew na święto Pesach.
                Tłum zareagował ze złością:
                – Tak, tak, tak, to jest ich charakter!
                Jakiś pan w futrzanej czapce krzyczał:
                – Tylko chrześcijańskie dzieci oni lubią!
                Wszyscy byli poruszeni. Tymczasem smok na scenie wyciągnął długi nóż.
             Królowa usiłowała uciec.
                – Panie smoku, nie zabijaj mnie – błagała. – Dam ci wszystko, czego
             zapragniesz!
                Żydowski smok nie zwracał uwagi na błagania. Z gęby ciekła mu ślina.
             Jego długi nos prawie zakrywał mu gębę. W wielkich dziurkach od nosa rosły
             czarne, kędzierzawe włosy.
                – Aj, aj, aj, ja już czuję chrześcijańską krew!
                Tłum był w napięciu, pełen nienawiści. Przez chwilę myślałem, że powsta-
             nie, przewróci scenkę i rozszarpie żydowskiego smoka na kawałki.
                – Zamordować żydowskiego smoka! – wrzeszczał tłum. Wzrokiem pełnym
             nienawiści szukali prawdopodobnie prawdziwego Żyda.
                 Uciekłem szybko co sił w nogach. Bałem się, że mnie oskarżą, że pochodzę
             z rodziny smoka. Z daleka słyszałem jeszcze przytłumione głosy, jak ujadanie psów.  59
   54   55   56   57   58   59   60   61   62   63   64