Page 42 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 42

na owoce i jarzyny, duże kromki chleba pokryte kiełbasą, szeregi butelek
           piwa.
             – Pijcie, to piwo domowego wyrobu, każdy nalewa sobie sam! – Wójt
           widocznie był już pijany, bo jąkając się, dodał: – Kto nie będzie pił, ten mnie
           po prostu obraża, czy to jasne?
             Nie mając rady, każdy nalał sobie kufel piwa. Piwo zalatywało wódką.
             – Szmelke także musi pić! – oświadczył wójt. Po chwili zastanowienia
           rzekł: – A właściwie szkoda takiego dobrego trunku dla konia.
             Po dwóch kuflach piwa byliśmy wszyscy pijani. Głowę miałem lekką, nogi
           ciężkie, świat pływał powoli wraz z wiatrem. Szmelke to zbliżał się, to oddalał.
           Generalska czapka leżała na boku. Chwilami głowa jego znikała. W miejsce
           Szmelke widziałem Godla. Miał rogi, ufryzowaną brodę jak ten pijak, reb
           Motel. Później zobaczyłem wójta, jak ciągnie Esterke za włosy.
             – Chodź, chodź, moje śliczności, dam ci masę pieniędzy!
             Nikt nie zwracał na to uwagi, a jeśli zwracali, to nie mieli sił wstać, i ja
           byłem między nimi.
             Po paru chwilach usłyszeliśmy dochodzące z jednego z pokojów straszliwe
           krzyki:
             – Albo będziesz cicho, albo zawołam policję!
             Esterke zamilkła. Nie wiem, ile czasu to trwało. Wyszła z podartą sukienką.
           Stanęła bliziutko Kazika.
             – Co on ci zrobił? – spytał ze zdumieniem.
             – Ty nie wiesz? – odpowiedziała Esterke lekceważąco.
             Nagle zrozumiałem słowa Esterke, że być piękną to nie dar, a przekleństwo.
             Kazik wytłumaczył mi rzeczowym tonem:
             – W każdym miejscu, do którego przyjeżdżamy, Esterke robi to samo
           i dlatego mamy spokój z policją.
             Spod królewskiej sukni Esterke widać było brązowe plamy na piersiach,
           obnażony do bioder brzuch. Tak bardzo litowałem się nad nią. Powiedziałem
           do niej:
             – Esterke, ja cię kocham. – Chciałem jej powiedzieć jeszcze wiele dobrych
           słów, ale w odpowiedzi oberwałem po pysku.
             – Wszyscy jesteście podobni, ty także, jak podrośniesz, będziesz jak wszy-
           scy inni. – Odwróciła się i nie czekając na odpowiedź, zaczęła iść w kierunku
           miasta, a my za nią.
             Kiedy zostaliśmy chwilę sami, powiedziała mi cichutko:
     42      – Awrumie Lajb, wierzę ci, że nie będziesz podobny do innych mężczyzn.
   37   38   39   40   41   42   43   44   45   46   47