Page 38 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 38

Wymieniliśmy ze Szmelke spojrzenia. Zrozumiał swoją ważność, wypro-
           stował grzbiet i rozejrzał się dookoła.
             – Aj, hi, hi, hi, hi – wydobywał dźwięki po żydowsku. Tylko ja jeden go
           rozumiałem. Przynieśliśmy kilka bochenków chleba i on je zeżarł, jakby był
           po tyfusie.
             Rozsiedliśmy się wokół ogniska. Czesiek i Kazik zaczęli śpiewać.
             – Jak wszyscy pójdą spać, przyjdę do ciebie – powiedziała mi szeptem
           Esterka.
             Było mi tak dobrze! Coś mnie napełniało ciepłem. Coś ściskało za gardło.
           Nagle nie byłem samotny. Nie byłem głodny. A najważniejsze, wszyscy kochali
           Szmelke, prawie tak jak ja.
             – Jak to cudnie, że wy kochacie Szmelke!
             Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kazik począł robić śmieszne wywijasy
           i głośno zakomunikował:
             – Proponuję, żeby od dziś cyrk nasz nazywał się Cyrk Szmelke.
             – Niech żyje Cyrk Szmelke! – zawtórowali wszyscy.
             Śpiewy trwały prawie do północy. Esterka także śpiewała. Głos jej był
           nieco ochrypły. Kiedy wszyscy umilkli, zaczęła tylko ona śpiewać. To była
           ta sama piosenka, którą śpiewała mi ciocia Ester – piosenka o Awreme-
           le Przemytniku. Kazik i dwoje dzieci nie rozumiało, gdyż Esterke śpie-
           wała w jidysz, ale ton tej piosenki był tak smutny i wzruszający, że po-
           prosili:
             – Przetłumaczcie nam na polski.
             – To jest pieśń o dziecku, które wyrosło bez rodziny, bez rodziców. Żyło
           na ulicy jak zwierzę i wyrosło na złodzieja.
             Kazik nerwowo przerwał Esterke:
             – Nie śpiewaj tej pieśni, to jest pieśń o nas wszystkich, wszyscy tak skoń-
           czymy.
             Radosny nastrój ulotnił się. Byliśmy zamyśleni, zamknięci w sobie. Esterke
           próbowała to zmienić.
             – Chodźcie, wykorzystamy deszcz i przygotujemy się do przedstawienia
           z udziałem Szmelke. Ty, Czesiek, przynieś jadło ze wsi, a my tymczasem
           rozdzielimy role. Ty, Lajbke, oczywiście będziesz ze Szmelke. Ubierzemy go
           komicznie. Zrobimy z niego generała. No, zgadzasz się, Awrumie Lajb?
             – Nie wiem. Muszę się poradzić Szmelke, tak to jest między nami, zawsze
           postanawiamy razem.
     38      Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
   33   34   35   36   37   38   39   40   41   42   43