Page 40 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 40

– Esterke tu decyduje o wszystkim – wyszeptał mi. Nie było rady, pogo-
           dziłem się z losem.
             Strój, który Esterke uszyła sobie, był koloru niebieskiego. Sznur kolorowych
           korali na szyi, buty ze srebrnego papieru, korona w podobnym kolorze. Jej
           czarne, spadające na ramiona włosy robiły z niej prawdziwą królową.
             – Esterke, jesteś królową, jesteś bardzo piękna! – powiedziałem.
             Zamiast być dumna z mojego podziwu i zrozumieć, że chciałem tylko
           powiedzieć parę przyjemnych słów, Esterke skrzywiła buzię. Czarne jej oczy
           spoglądały na mnie ze złością.
             – Dlaczego, czy powiedziałem coś złego?
             – Ty powiedziałeś coś dobrego. Nie potrafię ci wytłumaczyć, jak to ciężko
           być piękną kobietą. To przekleństwo, a nie dar. – Aby mnie uspokoić, Esterke
           z uroczym uśmiechem dodała: – Nu, nu, nu, Awrumie Lajb, nie gniewaj
           się. Chodź, zapomnimy o tym. Nie miałam zamiaru cię dotknąć. Chodź,
           zaczniemy się przygotowywać do występu. Dziś jest sobota. Jutro, w niedzielę,
           musimy być gotowi.
             Wszyscy oczyściliśmy buty, ubrania. Napięcie było wielkie. Oni mieli już
           za sobą parę przedstawień, ale to był pierwszy raz, kiedy wójt zaprosił nas
           osobiście.
             – Czemu ty nie szczotkujesz Szmelke, on jest cały ubłocony!
             – Nie zrobię tego!
             – Dlaczego?
             – Nie powiem ci.
             Bardzo się gniewałem na Szmelke, że nie zwraca na mnie uwagi. A także
           gniewałem się dlatego, że wszyscy zwracają uwagę tylko na niego. Poczułem
           się nagle niepotrzebny.
             – Nu, Awrumie Lajb, gniew twój zostaw na potem, trzeba zrobić wszystko,
           żeby nam się powiodło, inaczej nie będziemy mieli co jeść. Jesteś w gromadzie
           i każdy musi dać z siebie swoją cząstkę.
             Z ciężkim sercem zgodziłem się.
              W końcu nadeszła wielka godzina. W niedzielę ruszyliśmy w stronę wsi.
           Pokaz miał się odbyć w czasie, kiedy chłopi wychodzą z kościoła. Główna ulica
           pełna była ludzi. Kobiety w kolorowych chustach na głowach, spódnicach
           w pasy czerwone, zielone, żółte. Mężczyźni nosili wysokie czapki z baraniego
           futra, czarne ubrania, a na nich zielone kamizelki. Na czele pochodu szedł
           Kazik z trąbą zrobioną z papieru. Za nim Czesiek z blaszanym talerzem.
     40    Esterke szła tanecznym krokiem, uśmiechając się do wszystkich i posyłając
   35   36   37   38   39   40   41   42   43   44   45