Page 44 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 44
Esterke wróciła rano w towarzystwie tego samego oficera. Za dnia wydawał
się bardziej ludzki, lepiej wychowany. Widocznie starał się zrobić wrażenie
na Esterke.
– No, no, dzieci, macie szczęście. – Uśmiechnął się do Esterke.
Ona także usiłowała się uśmiechnąć, ale twarz jej pozostała stara i zmę-
czona. Zamknęła się w sobie, milczała. Jeśli nawet coś powiedziała, to jej głos
brzmiał obco i daleko.
W ogóle nastrój w gromadzie się zepsuł. Ja także straciłem kontakt ze
Szmelke. Już nie umiałem z nim rozmawiać. Może dlatego, że utył i zrobił
się leniwy. Większość czasu poświęcał żarciu.
Myślę, że rola generała uderzyła mu do głowy. Od czasu gdy dostał medal,
zaczął mnie lekceważyć. Sądzę, że on naprawdę uwierzył, że pochodzi z Indii,
że tam się wyróżnił swoją odwagą. Oklaski przewróciły mu w głowie. Szmelke
zrobił mi się obcy. Może go oczerniam, bo po prostu mu zazdroszczę. Wszyscy
zajmują się tylko nim, a na mnie nikt nie zwraca uwagi. Postanowiłem nie
podlizywać mu się, chociaż jest generałem.
Jednego dnia Czesiek przyniósł wiadomość, że wójt odległej o dwa kilome-
try wsi chce nas gościć. Nikt nie miał na to ochoty. Ostatnio Esterke siadała
po nocach przy mnie i milczała. Tak bardzo pragnąłem już być dorosłym.
Uciekłbym z Esterke i nikt by nas nie znalazł. Chciałem podzielić się z nią
tymi myślami, ale zrezygnowałem. Może z powodu jej kapryśnych humorów.
Czasem obejmowała mnie, brała moją rękę do swojej, pieściła nią swoje ciało.
Ręka moja krążyła pomiędzy jej piersiami i zatrzymywała przy sutku, wielkim
jak truskawka.
– Nu, Awrumie Lajb, pocałuj mój sutek!
Nie czekając na odpowiedź, przybliżała moją twarz do swojego sutka bez
mojej zgody. Bardzo tego nie lubiłem. A było jeszcze gorzej, kiedy zmuszała
mnie, bym wkładał rękę do jej majtek i głaskał ją między nogami. To było po
prostu wstrętne. Majtki były mokre od jakiegoś lepkiego płynu.
– Rób to mocno, pocieraj mocno! – mówiła do mnie ochrypłym głosem,
z zamkniętymi oczyma. Ręka moja potem śmierdziała, nawet jeśli ją kilka-
krotnie myłem. Nie dotykałem nią jedzenia przez cały dzień.
Czasami Esterke gniewała się na mnie zupełnie bez powodu. Czasami
zbliżała się do mnie bliziutko, bliziutko, przyglądała mi się bacznie, nie mówiąc
ani słowa. Kochałem te chwile. Oczy jej były wtedy czarniejsze, delikatniejsze,
podobne do aksamitnej zasłony, za którą przechowywano Arkę Przymierza.
44 Myślę, że tylko Żydzi mają oczy z takim głębokim wyrazem smutku. W takich