Page 234 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 234

– Nie ma nawet miejsca na jedno.
             Godel zastanowił się chwilę.
             – On na pewno jest fałszerzem pieniędzy, nie bój się, już my się nim zajmiemy.
             Godel mówił o nim wiele złych rzeczy. Czułem, że sączy we mnie krople
           trucizny. Wieczorem nie poszedłem do Awruma z powodu złości i zniewagi.
           Z daleka, przez szpary w deskach migotało słabe światełko świecy. Nie mo-
           głem się oprzeć pokusie i z ciekawości zbliżyłem się prawie do okienka chatki
           zasłoniętego workiem. Awrum stał obok prowizorycznego stołu, ale to nie
           był ten sam Awrum, którego znałem. Spojrzenie jego biegło gdzieś daleko,
           daleko. Ostrożnie zawróciłem i w panice uciekłem.
             Zjawienie się Awruma na podwórzu wywołało ostre reakcje. Byli tacy,
           którzy twierdzili, że Bóg go przysłał i że on będzie zbawcą. Inni mówili, że
           on jest odpowiedzialny za zarazę. Ja przyjąłem zdanie tkacza Barucha:
             – Jasne, że on jest święty i nie wolno mu przeszkadzać. Ale święci też
           muszą jadać.
             Praczka Dwojra, której syn Jankele zmarł, bojąc się widocznie o zdrowie
           pozostałych dzieci, zaproponowała:
             – Bóg to jest Bóg, ale człowiek musi jeść. A ty, Awrumie Lajb, zacznij zbie-
           rać codziennie trochę jedzenia. Niech każdy da, ile może. Ty jesteś najbliżej
           niego, ciebie on najlepiej zna, ale zrób to tak, żeby się nie poczuł dotknięty.
             – Tak, on już dwa dni nie wyszedł z chatki.
             – Sam widzisz, on sam nie poprosił o nic. Ty będziesz łącznikiem z nim.
           – Do zdania Dwojry przyłączyła się większość sąsiadów.
             Od tego dnia życie moje uległo radykalnej zmianie. Po pierwsze, prze-
           stałem pracować u piekarza Feldmana. Zacząłem zajmować się zbieraniem
           jedzenia. Od Dwojry dostałem dwa żelazne garnki – jeden na mleczne, drugi
           na mięsne posiłki.
             Mam swobodne wejście do domu bogacza Wolffa, którego wnuczka
           Szulamit zmarła, i mogę zamówić dla Awruma, co mi się żywnie podoba.
           Od pozostałych sąsiadów zbieram to, co mi mogą ofiarować. Są tacy, co dają
           parę kromek chleba, inni trochę cymesu albo faszerowaną rybę. Najbiedniejsi
           dają parę ugotowanych kartofli. Piekarz Feldman daje bułeczki z makiem
           i rodzynkami, specjalnie pieczone dla Awruma. Zrezygnowałem z jedzenia
           od tych najbiedniejszych. Wystarczało mi zupełnie jedzenie od bogacza
           Wolffa i piekarza Feldmana. Jestem jedyny, który zna smak Awruma. A teraz
           muszę zdradzić straszliwą tajemnicę. Mam nadzieję, że Bóg mnie za to nie
    234    tylko nie ukarze, ale zrozumie. Jestem pewien, że on powie do siebie: „Co
   229   230   231   232   233   234   235   236   237   238   239