Page 233 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 233

oknem ze zdziwieniem, z ciekawością, powoli, powoli wszystkie okna zapełniły
             się zaciekawionymi minami. Mimo że panowała ciemność, czuliśmy w ich
             spojrzeniach zachętę. Oczywiście prócz Złaty, która zawsze szuka powodu
             do krzyków i waśni.
                – Co jest, nie macie czasu stukać w dzień młotkiem? Znaleźliście odpo-
             wiedni czas tylko nocą?
                – Ty się powinnaś cieszyć – powiedział jakiś głos z okna – przybędzie ci
             jeszcze jeden sąsiad, z którym się będziesz mogła kłócić.
                – Niech twe usta tak się wykrzywią, żeby nawet Bóg nie rozumiał, czy
             mówisz ustami, czy uszami.
                Bardzo byłem rad, kiedy Awrum parsknął śmiechem z całego serca, jak
             dziecko, a ja razem z nim. Śmialiśmy się jak wariaci. Po paru chwilach dołączyli
             się do nas jeszcze inni ludzie z różnych okien.
                – Nic nie szkodzi – uspokajał Awrum okna. – Przekleństwa nie znają
             adresów.
                Nazajutrz pracowaliśmy cały dzień. Pod wieczór stała chatka oparta o ka-
             mienny płot, z dachem przykrytym gałęziami. Przez cały czas naszej pracy
             nie opuszczało mnie pytanie: skąd on przybył? A najbardziej mnie dziwiło,
             że w chatce nie było łóżka. Nawet nie było na nie miejsca. Jedynym meblem
             była półka, która służyła też jako stół, a na niej stała blaszana puszka ze świecą
             w środku. Pod półką stało wiadro z wodą, obok blaszany kubek, a nad nim
             pleciony kosz. W koszu widać było bochenek chleba i parę główek cebuli.
             W końcu Awrum wyciągnął ze swego plecaka grubą księgę i położył ją na półce.
                – A teraz, Awrumie Lajb, jeśli zechcesz ze mną porozmawiać, to dopiero
             wieczorem. Teraz muszę zostać sam.
                Bardzo się obraziłem. Czułem się tak, jakby mnie Awrum wygnał. Co to
             za niewdzięczność! Pomogłem mu przy budowie, a kiedy chatka już stoi, on
             mnie nie potrzebuje. Awrum widocznie wyczuł mój stan ducha i usiłował
             mnie udobruchać.
                – Awrumie Lajb, nie obrażaj się. Mam obowiązek być sam.
                Parę godzin później spotkałem Godla. Opowiedziałem mu o zachowaniu
             Awruma.
                – Pracowałem z nim, a na koniec powiedział: „idź sobie” – skarżyłem się.
             Rozgoryczenie moje znalazło posłuch u Godla.
                – Tak bywa zazwyczaj z wszystkimi cadykami. Oni sądzą, że są lepsi od
             nas. Zobaczysz, jeszcze dzisiejszej nocy sprowadzi tam sobie dziewczynki.
             Trzeba stronić od nich. Ile łóżek jest w jego chatce, co?             233
   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237   238