Page 231 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 231

Jeszcze jedna próba. Jeśli i tę przejdzie, nie ma się czego bać.
                – To podnieś brodę i pokaż mi swoją szyję.
                Awrum podniósł brodę. Na gołej szyi nosił cyces. Nie miał krzyża. Opa-
             nowała mnie straszliwa słabość. Poczułem zimne poty na czole. Widocznie
             byłem bardzo blady. Awrum dostrzegł mój stan:
                – Siadaj, uspokój się – powiedział cicho i usiadł koło mnie.
                Z bliska Awrum był zupełnie inny. Nawet kiedy usta jego się śmiały, oczy
             pozostawały smutne. Miał jakieś spojrzenie pełne łagodności. Zadziwiły mnie
             jego ręce. Tych rąk nie widzę, ja je czuję. One nigdy w życiu nie wyrządziły
             nikomu szkody. Była w nich i siła, i wstydliwość. Na głowie nosił białą kipę,
             pod którą wiły się loki. Po raz pierwszy w życiu miałem uczucie, jakbym tego
             człowieka, którego poznałem zaledwie przed godziną, znał wiele, wiele lat.
             Może z powodu podobnych imion. Może spotkaliśmy się przy jakiejś okazji,
             której nie pamiętam. Mimo poważnego wyrazu twarzy, nie mógł ukryć
             uśmiechu w kącikach ust. Ale czoło go zdradzało. Między zmarszczkami
             widać było troskę, udrękę i strach. Nie pamiętam, ile czasu siedzieliśmy razem.
             Siedzieliśmy i patrzyliśmy w niebo. Na dachy domów, które wyglądały jak
             czapki pijaków założone z fantazją. Z jednego z domów zwisała nić cienka
             jak piórko.
                – Nu, co ty powiesz, Awrumie Lajb, życie jest piękne, co?
                Obok niego nawet szary, krzywy dach wyglądał pięknie. I to znów mnie
             zdumiewało. Nie nawiązuj przyjaźni, on zniknie jak wszyscy i znów zostaniesz
             sam. Prawda, Maks się nie ulotnił, tylko wyjechał na jakiś czas, a wraz z nim
             jego nienawiść do bogaczy.
                – Awrumie, ty nienawidzisz bogaczy?
                – Nie. Ja się lituję nad nimi. Pan Bóg dał im podarunek, a oni zamknęli
             się z tym podarunkiem i żyją w ciągłym strachu. Nawet w lustrze boją się
             przejrzeć, bo tak się zmienili.
                – Awrumie, skąd przybyłeś i gdzie ty chcesz mieszkać?
                – Może tu, w pobliżu.
                – Awrumie, czy nienawidzisz gojów? Bo ja bardzo, a ponadto boję się ich.
                – Prawda, i ja się ich boję. Strach zawsze przynosi ze sobą nienawiść. Strach
             związany jest z uczuciem, a uczucie przychodzi od szatana. Tylko rozum może
             zwyciężyć szatana. Jestem gotów żyć z gojami w pokoju, ale oni ze mną nie.
             Oni nam nigdy nie dadzą spokoju. My jesteśmy Żydami, inaczej odczuwa-
             my, inaczej myślimy i inne jest nasze przeznaczenie. Po prostu jesteśmy inni,
             a tego nie można wybaczyć. Nam nie wolno nienawidzić. Jeśli będziemy   231
   226   227   228   229   230   231   232   233   234   235   236