Page 219 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 219
podłodze. Czułem ból każdej postaci. Wyobrażałem sobie bezradność każ-
dego z posążków. Może one krzyczały i błagały o życie. Głosy ich unosiły się
ze śmieci i powoli, powoli ogarnął mnie ból, a potem dzika nienawiść. Małe
młoteczki stukały mi w głowie: „zemścij się, zemścij się, wszystkiemu winna
jest ta wstrętna Biblia, ten zwariowany Bóg skąpiec”. Z nożem w ręku szu-
kałem tej książki w czarnej oprawie. Co to była za przyjemność rwać stronę
za stroną, żeby nie został nawet ślad po niej. Potem pociąłem tefilin i tałes.
Delikatnie wyjąłem szczątki posążków z kubła i wrzuciłem tam Biblię,
tefilin i tałes. Następnie przyszła kolej na ich ubrania, które pociąłem na paski.
Kapelusz, buty, walizki. Na dnie jednej z walizek znalazłem puszkę pełną
monet i paczkę owiniętych w płótno banknotów. Dopiero teraz zrozumia-
łem, że zebrane przez nich datki nigdy nie trafiły ani do sierocińca, ani do
domu starców. Teraz też pojąłem, dlaczego życzyli sobie, bym poszedł z nimi
zbierać datki. Paczka banknotów była dość ciężka. Włożyłem ją do kieszeni
i obwiązałem spodnie rzemykiem z tefilin, żeby jej nie zgubić.
Na dworze zaczęło się ściemniać. Aharon i Fajga jeszcze nie wrócili. Wi-
docznie piątek nadaje się do zbierania datków. Zapewne wrócą niedługo. Co
robić? Coś mi szeptało w sercu: „zabij ich, zabij ich, zabij!”. Ale jak to się robi?
Przypomniałem sobie, że przed drzwiami stoi parę skrzyń, większość
z nich zgniła. To będzie świetne miejsce, żeby się skryć, a w odpowiedniej
chwili skoczyć na jednego z nich i kłuć bez litości. Dokładnie tak, jak oni to
zrobili Esterke, mamie, Arturowi. To będzie moment zaskoczenia w naszym
układzie sił, choć szanse równe były zeru. Aharon był bardzo wysoki i dostać
się do jego głowy mogłem, tylko skacząc ze skrzyni. Ledwie zdążyłem ukryć
się, kiedy usłyszałem na schodach kroki Aharona. Byłem spokojny, zimny,
tuż koło mnie. Czułem jego zapach, zapach cebuli, czosnku. „Teraz, teraz…”
– stukały młoteczki w głowie. Odbiłem się wysoko ze skrzyni. Aharon
obrócił się w kierunku hałasu. W momencie kiedy usiłowałem go dźgnąć,
deski skrzyni się zapadły i wpadłem do środka. Aharon uciekł przerażony
do pokoju, zatrzasnął drzwi za sobą. Mnie trzeba było trochę czasu, bym
wydostał się ze skrzyni i zwiał na ulicę.
Do domu już nie wróciłem. Bałem się trochę Szymszona. Nie wiedziałem
dokładnie, jakie więzy łączą go z Aharonem i Fajgą. Nie wiedziałem, kiedy się
poznali, po co do niego przyszli. Podejrzewałem też, że Szymszon ma duży
udział w „ofiarach” na rzecz domów sierot i starców. To przypuszczenie
umocniło się we mnie po tym, kiedy mnie Szymszon prosił, bym się dołączył
do zbierania datków. A mimo wszystko będę za nim trochę tęsknił i martwił 219