Page 208 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 208

Z datków pęcznieją jak pijawki. Wprawdzie i my nie jesteśmy święci, ale
           przynajmniej nie kłamiemy. A co to jest na przykład policja? Policja to są
           wspólnicy bogaczy. Oni pilnują ich zrabowanego mienia, by kto inny im
           tego nie zrabował.
             Maks popija piwo z dużego kufla, piana osiada mu na nosie i bardzo
           śmiesznie wygląda.
             – Nu, Awrumie Lajb, zrozumiałeś to, co ci mówiłem?
             Waham się z odpowiedzią.
             – Kim chciałbyś być, gdy dorośniesz? – pyta mnie piwna piana dookoła ust.
             – Pajacem!
             Maks wybucha śmiechem, a ja razem z nim.
             Szymszona nie zastaliśmy w domu.
              – Widocznie poszedł szukać pracy – tłumaczę Maksowi.
             – Maślana dusza, ośla głowa i lwie serce – mruczy do siebie.
             W powrotnej drodze wszyscy pozdrawiają Maksa. On odpowiada uśmie-
           chem i kiwnięciem głowy. Czuję wielbiące, zawistne spojrzenia dzieci na sobie.
           A to z powodu tego, że jestem w towarzystwie Maksa.
             – Twoje i Szymszona pieniądze są u mnie. Przyjdę po południu jeszcze
           raz. Szymszona pieniądze przechowaj u siebie, nie dawaj mu ich. Ten nicpoń
           zaraz przegra je w karty.
             Mimo wczesnej godziny w karczmie Szmila Griba było bardzo dużo
           ludzi. Rozeszła się wiadomość o mającej się odbyć dintojrze pomiędzy boga-
           tym kupcem Salomonem a znanym włamywaczem z Aleksandrowa, Herc-
           lem. Ten sąd odbył się szybko i zdecydowanie. Salomon to mały człowiek,
           łysy, o bystrych oczach i palcach pełnych pierścieni. Głowa jego ruszała się
           jakby na osi, ciało ani drgnęło. Hercel natomiast wyglądał jak czcigodny
           obywatel – starannie ubrany, elegancki, w ciemnym krawacie. Na nosie miał
           okulary w złotej oprawie. Nie śledziłem toku rozprawy. Interesowało mnie
           zachowanie obydwu stron. Salomon był bardzo nerwowy, Hercel bardzo
           powściągliwy. Nie zwróciłem uwagi na wyrok sądu. Cały czas usiłowałem
           zrozumieć wywody, jakie Maks wygłaszał w jadłodajni Sarele. I to mnie
           wprowadziło w stan chaosu.
             Solomon i Hercel opuścili karczmę. Wtedy zaczęło się picie piwa zagryzane
           gotowanym, solonym i pieprzonym bobem. Mendel Ziw śpiewał, sam sobie
           akompaniował na gitarze. Nastrój był bardzo miły. Nawet ja usiłowałem wy-
           pić trochę piwa, ale nie smakowało mi, bo było bardzo gorzkie. Nie mogłem
    208    zrozumieć, czemu dorośli tak lubią piwo.
   203   204   205   206   207   208   209   210   211   212   213