Page 188 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 188

O Jezu, gdyby wszyscy Żydzi byli podobni do pana, Polska inaczej by wyglądała!
             – Pani Kiczuk, gdyby wszyscy Polacy byli jak pani… – Tu Artur westchnął
           i z uwielbieniem przyglądał się pani Kiczuk. – Serce mi przepowiadało, że
           łatwo nam będzie z wami zawrzeć umowę.
             W końcu wynajął od małżeństwa salę tylko za procenty z zysku, które
           nam kino przyniesie.
             Artur znów zmienia maskę. Tym razem jest to maska wychowawcy.
             – Awrumie Lajb, naucz się, co to jest kłamstwo. Przypuśćmy, że spotykasz
           kobietę z czternastoma nogami i dwiema głowami. Po prostu pająk. Bóg
           dostatecznie się nad nią znęcał. Ale ty nie jesteś Bogiem, jesteś człowiekiem
           z uczuciami. I jeżeli jej powiesz: „Ach, jaka jesteś miła. Ach, jaka jesteś sym-
           patyczna”, będzie to kłamstwo. Prawda, ale komu to szkodzi? Co w tym
           złego, że na parę minut zapomni o swym smutnym losie? A jeśli powiesz jej
           prawdę, komu potrzebna jest taka prawda? Jej to na pewno nie jest potrzebne.
           A ty wystrzegaj się ludzi mówiących w imię prawdy, w imię Boga i w imię
           sprawiedliwości.
             Słowa jego padają na podatny grunt. To mi daje dużo do myślenia. Szym-
           szon przysłuchuje się w napięciu naszej rozmowie.
             Z wypiciem pierwszego kieliszka wódki ulatnia się czar Artura. Znika maska
           człowieka rozumiejącego naturę ludzką. Teraz to pijak, który ma czerwone
           oczy, żółtą cerę i zgorzkniałą mowę.
             – Ty rozumiesz – mówi pijak zgorzkniałym głosem – bez kina ludzkość
           jest nic nie warta. Marzeniem każdego człowieka jest być przynajmniej
           raz w tygodniu w kinie. A w Łodzi jest pół miliona ludzi. Powiedzmy tak:
           jeżeli tylko połowa mieszkańców przyjdzie i zapłaci zaledwie pół złotego,
           to my po krótkim czasie nie będziemy wiedzieli, co robić z pieniędzmi.
           Awrumie Lajb, skocz do sklepu, kup co popadnie. Minęły czasy, kiedy
           musieliśmy oszczędzać, i nigdy nie wrócą. Dla nas kup picie, dla siebie czego
           zapragniesz.
             Kiedy wróciłem, pomiędzy Szymszonem a Arturem toczyła się dyskusja
           na temat podziału zysków.
             – Pieniądze podzielimy pół na pół – postanowił Szymszon.
             – Dlaczego należy ci się połowa? Przecież pieniądze, które zainwestowa-
           liśmy, były wyłącznie moje – upierał się Artur.
             Szymszon stuknął w stół, a potem w pierś.
             – Jeśli tak, ja rezygnuję z mojej połowy. Ty, Artur, najserdeczniejszy przy-
    188    jaciel, jakiego spotkałem w życiu, weź całą sumę.
   183   184   185   186   187   188   189   190   191   192   193