Page 186 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 186

dwa lata. I czego dokonałem w życiu? Co zbudowałem? Nie założyłem ro-
           dziny, nie mam dzieci, nie mam zawodu, krótko mówiąc, skończone zero.
           Nawet jako złodziej jestem do niczego. I to, o co was proszę, szczególnie ciebie,
           Awrumie Lajb: napluj na mnie. – Ręka z kieliszkiem wódki drżała. Spojrzenie
           skoncentrowało się na butelce zapełnionej do połowy wódką. – Tu siedzi mój
           diabeł, tu moje nieszczęście. Nie mam innej rady, muszę wypić mój kielich
           goryczy do dna. – Teraz nalał do pustego kielicha tyle, że wódka się rozlała
           po podłodze. – Nie pozostało mi nic innego, jak odebrać sobie życie. Artur,
           tylko ty możesz uratować nie tylko mnie, ale i Awruma Lajba. Bo my jesteśmy
           odpowiedzialni za jego wykształcenie i za jego przyszłość. Nie wolno nam
           roztrwonić pieniędzy, które dostałeś od Elżbiety. Musimy z nimi coś zrobić.
             Artur siedział tyłem do nas z gitarą w ręku. Próbował grać, ale mu
           nie szło. Twarz jego była żółta. Z nadmiaru picia od paru dni narzekał na
           bóle wątroby.
             – Nie tylko ty jesteś niedołęgą, mój bracie w niedoli – powiedział. Głos
           jego wydobywał się jakby z pustej beczki. – Aniołowie moi, zejdźcie tu do
           kloaki, którą inaczej nazywają ziemią. Aniołowie, czekam na was z kielisz-
           kiem wódki w ręku. Zapełnijcie moje serce i moją głowę nadzieją. A mam
           i miałem tylko jedną nadzieję: stworzyć teatr, w którym będzie się mówiło
           tylko prawdę. Ty, Szymszonie, będziesz grał w moim teatrze rolę niedołęgi.
           Człowieka zagubionego pomiędzy złoczyńcami. Do tego nie trzeba talentu,
           tylko musisz się zachowywać naturalnie. A ty, Awrumie Lajb, będziesz grał
           niewinną duszyczkę. Dziecko, które los skrzywdził i przyszło mu spędzić młode
           lata w towarzystwie dwóch skurwysynów. To znaczy, pomiędzy Szymszonem
           Beklem i Arturem oszustem. Gorzkie jest twoje życie, synu. Wstań i zrzuć
           z siebie złowrogi los. To będzie przedstawienie, jakiego świat dotąd nie widział.
             Plan utworzenia teatru upadł większością dwóch głosów przeciw jednemu
           z bardzo prostej przyczyny: Szymszon nie zgodził się grać roli niedołęgi, a ja
           nie byłem skłonny grać roli pokrzywdzonego przez los.
             Drugi plan zakładał założenie burdelu pod kierownictwem Artura.
             – Burdel, proszę państwa i was, szanownych panów, to znaczy Awruma
           Lajba Aksztajna i Szymszona Bekla, syna Icchaka, to jest najintratniejszy
           interes na świecie. To jest interes, gdzie się tylko trochę inwestuje, ale potem
           dobrze zarabia. Ty, Awrumie Lajb, jesteś jeszcze dzieckiem i nie musisz nicze-
           go inwestować. Będziesz u nas kasjerem. Nie ma takiego kamiennego serca,
           które by się nie wzruszyło na widok niewiniątka w otoczeniu kurew rodzaju
    186    żeńskiego i rodzaju męskiego. O kurwy ja będę się starał. A ty, Szymszon,
   181   182   183   184   185   186   187   188   189   190   191