Page 192 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 192
W ciągu siedmiu seansów dziewięć osób potrzebowało pomocy lekarskiej,
dwóm kobietom skradziono peruki. Jedna twierdziła, że ją zgwałcono. Z krzeseł
i desek prawie nic nie zostało. Na ostatnim seansie wybuchł pożar od jakiegoś
palącego się papierosa. Z powodu tych wszystkich wydarzeń policja posta-
nowiła zamknąć kino „Hollywood”. Wiadomość ta bardzo nas zmartwiła.
– Tyle wysiłku! – jęczał Szymszon. – Nie powinniśmy otwierać kina
w piątek. To jest źródło wszystkich naszych niepowodzeń.
Artur milczał. Z wyrazu jego twarzy, zmarszczonego czoła wynikało, że
prawdopodobnie rozważa dalsze kroki.
– Ty widzisz, Artur, co to jest wdzięczność, zamiast zrozumieć, że wszystkie
początki są trudne i pomóc nam, oni zamykają kino. Ale to nie koniec. Oni
jeszcze się przekonają, kim jest Szymszon Bekel.
Nikt się nigdy nie dowie, w jaki sposób Artur uzyskał w policji zezwo-
lenie na jeszcze jeden seans. Ale tym razem darmowy, żeby nas pamiętano
i doceniono naszą szczodrość. Artur maluje na białych kartkach ogłoszenia
o tym seansie. W rękach trzyma pędzel i jak za sprawą czarów zjawiają się litery
i kwiaty. I to z taką lekkością! Szymszon i ja spoglądamy na niego z zazdrością.
Ogłoszenie zapowiada, że w poniedziałek będzie wyświetlany film z udziałem
dwóch kowbojów: Toma Maxa i Kena Mejnarta. I publiczność jest zaproszona.
Dyrekcja kina przeprasza za niedostateczne wygody. Pod słowem „Dyrekcja”
podpisaliśmy się, przy pomocy Artura, Szymszon i ja. Byłem bardzo dumny,
kiedy zobaczyłem mój podpis obok imion Szymszona i Artura.
Wiadomość o ostatnim, bezpłatnym seansie dotarła do knajpy Szmila
Griba. Stali goście – Awrum Czomp, Welwel Litwok, Biały Heniek i Lajzer
Garb próbują nas pocieszyć.
– Człowiek musi umieć przegrywać – pokrzepia nas Welwel Litwok. – A ty,
Szymszele, z niejednego pieca chleb jadłeś. Ciebie nic nie złamie, zwłaszcza
że masz przy sobie Artura.
Wszyscy kiwają głowami na znak zgody. Światła naftowych lamp oświetlają
połowę twarzy i piankę z piwa na wąsach. Druga połowa, ta nieoświetlona,
zlewa się z ciemnością. Wielkie cienie na ścianach wykonują te same ruchy co
oświetlone twarze i wznoszą kieliszki: Le-chajim!
Cienie nie tylko kopiują ruchy, ale mówią te same słowa. Na początku piło
się niewiele, ale w miarę zwiększenia ilości trunku okazało się, że zamknięcie
kina „Hollywood” nie tylko nie jest złem, ale to po prostu szczęście. Nikt nie
umie wytłumaczyć dlaczego, ani goście, ani ich cienie na ścianach. Artur
192 Czomp coś bełkocze, ale z powodu braku przednich zębów słowa zatracają